Najbardziej demokratyczny z ptaków dziś świętuje

Dziś (20 marca) świętujemy Światowy Dzień Wróbla. To najbardziej demokratyczne z ptaków. Gdy obrzydliwie bogaci, znudzeni perscy królowie układali je do polowania na motyle, biedota gotowała z nich rosół. 

Ptaki zawsze były obecne w naszej kulturze. To, że współcześnie większość ludzi zdaje się ich nie dostrzegać, jest zupełnie nowym zjawiskiem. Różne gatunki tradycyjnie obsadzaliśmy w różnych rolach. Gdy jedne czciliśmy, drugie przeklinaliśmy. Jedne były naszymi muzami, inne tylko kawałkiem mięsa. Te które towarzyszyły królom i książętom, były zupełnie różne od tych, które zadawały się z żebrakami i pospólstwem. Tylko wróble zawsze były ponad podziałami.

Najbardziej demokratyczne z ptaków. Gdy obrzydliwie bogaci, znudzeni perscy królowie układali je do polowania na motyle(!), biedota gotowała z nich rosół. Wróbla nikt się nie wstydzi. Ani Jack Sparrow z Karaibów, ani Edith Piaf z Paryża. (Sparrow, to po angielsku wróbel. Tak jak w paryskim slangu piaf. I taki właśnie pseudonim artystyczny przyjęła legendarna piosenkarka.)

Wróbel był też jednym z pierwszych, których Mistrz Linneusz, ojciec systematyki, opisał dla nauki i którym nadał tak zwaną nazwę gatunkową. A był to rok 1758. Początkowo nazwa ta brzmiała Fringilla domestica, ale bardzo szybko przemianowano ją na Passer domesticus. I słusznie! Bo passer po łacinie oznacza małego, aktywnego ptaszka. Domesticus, po prostu domowy. Prawda, że do wróbla pasuje jak ulał!? I tak już zostało. Praktycznie we wszystkich językach. I nie kto inny tylko wróbel właśnie jest imiennikiem największej i najbardziej zróżnicowanej grupy ptaków (naukowo rzecz ujmując rzędu) w całej ich gromadzie – wróblowatych. Cztery i pół tysiąca różnych gatunków. Prawie połowa wszystkich żyjących dzisiaj ptaków! Pomimo, że taki domowy, tutaj, na Świętej Wyspie czy w Jankach pod Warszawą, wróbel jest tak zwanym gatunkiem obcym albo napływowym. Podobnie jak w całej Europie i na całym niemal świecie! W czasie, gdy Linneusz systematyzował pierwsze wróble, w Polsce, tak jak i w jego rodzinnej Szwecji, żyły one od niedawna. Na inne kontynenty wróble zabierali sentymentalni europejscy emigranci. W Nowym Jorku wypuszczono je w 1852 roku. Stamtąd na własną rękę rozpoczęły kolonizację obydwu Ameryk. Do Australii wróble trafiły w 1863 roku. Na Nową Zelandię cztery lata wcześniej. Ptaki często podróżowały też na gapę. Najchętniej wskakiwały do dalekobieżnych pociągów, na statki i na promy. Na przykład w 1919 roku popłynęły z Montewideo na Falklandy. W krótkim czasie i w podobnym stylu zajęły setki jeśli nie tysiące wysp w rejonie Indonezji i Filipin. Prawdopodobnie najdłuższy znany nam rejs w jaki się zabrały, to ten z Bremerhaven w Niemczech do Melbourne w Australii, w 1950 roku. Dzisiaj wróble wsiadają na tiry. Nie boją się też latać samolotami. Drogą powietrzną zajęły między innymi Azory – podkreśla Jacek Karczewski ze Stowarzyszenia Ptaki Polskie.    

Jak dodaje, niby takie podwórkowo-bazarowe, a podbijały świat w tempie około 230 kilometrów na rok. Niezły wynik jak na kogoś, kto jest bardzo słabym lotnikiem, a trzy kwadranse ciągłego latania może go zabić. Jedynym miejscem, gdzie wróbel domowy się nie zadomowił, jest Grenlandia. W końcu wszystko ma swoje granice. Nie ma go też na zwartej przestrzeni lasów deszczowych (oczywiście nie licząc wielkich miast, które się tam zdarzają), na wielkich pustyniach (poza zamieszkałymi oazami) oraz w strefie wiecznego śniegu. Więcej ciekawostek i historii o tych arcyciekawych ptakach znajdziecie na stronie Stowarzyszenia Ptaki Polskie.  

ZOBACZ TAKŻE:

Nietypowe ptasie wyzwanie na cały nowy rok

Fot. ma charakter poglądowy. Źródło Stowarzyszenie Ptaki Polskie.