Eurowizja 2022 w cieniu wojny i innych problemów

Wielkimi krokami zbliża się Eurowizja 2022, która w tym roku odbędzie się we Włoszech. Fani w Europie i na świecie nie mogą się doczekać rozpoczęcia zmagań w hali PalaOlimpico w Turynie. Jeszcze przed startem konkursu wiadomo, że ta edycja będzie wyjątkowa.

Eurowizja w cieniu wojny

Konkurs Piosenki Eurowizji powstał w 1956 roku, jako wydarzenie społeczno-kulturalne jednoczące Europę. Europę, w której nieco ponad dekadę wcześniej toczył się jeden z największych konfliktów zbrojnych w historii. Przez lata Eurowizja rozrosła się bardzo mocno, a w zmaganiach biorą udział państwa nie tylko europejskie, ale i Izrael, Australia, a we wcześniejszych latach m.in. Maroko. Część kontynentów podchwyciła pomysł na tego typu show, dlatego od tego roku w nieco zmodyfikowanej formie możemy oglądać American Song Contest.

Niestety, po ponad 65 latach w Europie znowu nastała wojna. Konflikt między Rosją a Ukrainą trwał już od 2014 roku, kiedy to Federacja Rosyjska zajęła Krym, a na terenie Donbasu oraz Ługańska zostały utworzone pseudorepubliki, które jawnie sympatyzują z władzą kremlowską. Europa znowu musiała się zjednoczyć i niemal od wybuchu wojny w mniejszym lub większym stopniu, w zależności od kraju, wspomaga naród ukraiński na różne sposoby. Od pomocy materialnej i ludzkiej związanej z przyjmowaniem uchodźców z terenów objętych działaniami zbrojnymi, po dostarczanie broni oraz amunicji.

To wszystko sprawiło, że pod bardzo dużym znakiem zapytania stanął występ reprezentacji Ukrainy na Eurowizji. Co więcej, jeszcze przed 24 lutego były ogromne kontrowersje związane z wyborem piosenki na konkurs. W trakcie Vidbiru, który pełni rolę preselekcji w kraju naszych wschodnich sąsiadów, na reprezentantkę została wybrana Alina Pasz z piosenką „Тіні забутих предків” (pol. Cienie dawnych przodków). 29-latka nie weźmie jednak udziału w Eurowizji, w związku z oskarżeniami o wjazd na teren Krymu po aneksji tego terenu przez Rosję (miało do tego dojść w 2015 roku), co jest zakazane przez ukraińskie prawo oraz brak możliwości udowodnienia, że tak się nie stało (tego typu dokumenty są przetrzymywane w systemach na Ukrainie jedynie przez 5 lat) Pasz zrezygnowała z udziału w konkursie.

W jej miejsce pojechał zespół Kalusz Orkiestra z piosenką „Stefania”, który zajął 2. miejsce w Vidbirze. Tutaj również pojawiły się wątpliwości, czy zespół pojawi się w Turynie, ponieważ wszyscy członkowie zespołu są mężczyznami, a wszyscy mężczyźni w wieku 18-60 lat mają zakaz opuszczania kraju w związku z działaniami wojennymi. Ostateczne jednak członkowie grupy otrzymali zgodę na opuszczenie kraju, w związku z czym rozpoczęli przygotowania do konkursu.

Sama Rosja została najpierw 23 lutego zawieszona w prawach członka Europejskiej Unii Nadawców (w skrócie EBU; kilka dni po uznaniu przez Kreml Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, co stanowiło naruszenie integralności terytorialnej Ukrainy), a dzień później trzy rosyjskie stacje poinformowały o wyjściu z EBU, co uniemożliwi Rosji udział w Eurowizji, dopóki któraś telewizja nie stanie się ponownie członkiem organizacji.

Włoskie problemy

Eurowizja przez lata uchodziła za show, w którym wszystko było dopięte na ostatni guzik od strony organizacyjnej. W tym roku niestety będzie inaczej. Już od niemal samego początku, kiedy było wiadomo, że to Włosi zorganizują tegoroczny konkurs, po wygranej grupy Maneskin w Rotterdamie, były problemy oraz opóźnienia. Począwszy od miasta, które będzie organizować wydarzenie, poprzez ujawnienie sloganu głównego tej edycji po wygląd sceny.

I to właśnie wygląd sceny sprawia obecnie najwięcej kłopotów delegacjom. Za plecami wykonawców jest ustawiona gigantyczna ściana LED, z obracającym się półkolem, tzw. słońcem. Niestety już po zainstalowaniu wszystkich elementów okazało się, że wspomniane słońce uległo awarii. Polega ona na tym, że nie dość, że w żaden sposób nie porusza się ono, to jeszcze jest niemal cały czarny ekran. Na domiar wszystkiego włoscy organizatorzy powiedzieli, że awaria jest bardzo poważna i nie uda im się jej naprawić, ponieważ wiązałoby się to z demontażem całej sceny, co jak można się domyślać na około tydzień/dwa przed pierwszym półfinałem jest absolutnie nie do wykonania.

To wszystko sprawia, że wiele delegacji naprędce musiało zmieniać koncepcje swoich występów. Reprezentant Polski raczej z tego powodu nie ucierpi, ponieważ cały jego występ jest mocno tajemniczy i utrzymany w ciemnych barwach. Tak samo delegacje ze Słowenii czy Szwecji, które będą korzystać z innych rekwizytów. Jednak scena podczas występów na przykład wspomnianej Ukrainy wygląda dosyć komicznie podczas oficjalnych prób.

Polska wysoko u bukmacherów

Eurowizja 2022 odbędzie się w dniach 10, 12 (półfinały) i 14 maja (finał). Wiele osób zastanawia się nad szansami poszczególnych państw. Polscy fani mogą być pozytywnie zaskoczeni, ponieważ po wielu latach, w których polskie propozycje spotykały się ze średnim przyjęciem, będąc w najróżniejszych zestawieniach w najlepszym razie połowie stawki. Krystian Ochman już od zakończenia naszych preselekcji był dosyć wysoko w notowaniach u bukmacherów, dając szanse na naprawdę dobry wynik. Obecnie bukmacherzy przewidują, że Ochman powinien znaleźć się w okolicach 8. miejsca, co by było wyrównaniem rezultatu Michała Szpaka z 2016 roku. Jeżeli zająłby miejsca 3-7, to przynajmniej wyrównałby wynik Ich Troje z 2003 roku (przy czym w 2003 roku startowało 26 państwa, a obecnie 40). A może nawet udałoby się zakręcić koło wyniku Edyty Górniak lub nawet jego przebić? W aplikacji My Eurovision Scoreboard, gdzie fani Eurowizji mogą tworzyć swoje zestawienia oraz topki i przyznawać punkty w swoich rankingach, reprezentant Polski zajmuje 6. miejsce z łącznym dorobkiem 93 461 punktów przyznanych przez użytkowników tej aplikacji.

Jak prezentują się inne propozycje. Zdaniem bukmacherów konkurs w tym roku powinna wygrać Ukraina (która ich zdaniem ma aż 45% szans na końcowy triumf), jednak należy mieć to na uwadze, że piosenka Kalusz Orkiestry poszła do góry w notowaniach u bukmacherów po 24 lutego, co sugeruje, że ukraiński utwór może dostać kilka dodatkowych punktów ze względu na tragiczną sytuację kraju spowodowanej wojną. Na drugim miejscu u bukmacherów znajdują się tegoroczni gospodarze, czyli Włosi. Piosenka powracającego na Eurowizję Mahmooda oraz Bianco „Brividi” jest już teraz prawdziwym hitem, notując kilkudziesięciomilionowe wyświetlenia na YouTubie oraz odtworzenia na Spotify. Podium zamyka Szwecja z piosenką „Hold me Closer” w wykonaniu Cornelii Jakobs.

W aplikacji My Eurovision Scoreboard przewidywania co do podium są dosyć podobne, z tym że użytkownicy tej aplikacji na zwyciężczynię konkursu typują Hiszpankę Chanel z piosenką „SloMo”. Piosenką, która według managementu wokalistki była szykowana dla samej Jennifer Lopez, jednak światowa gwiazda nie zdecydowała się na wzięcie utworu na swój warsztat i ostatecznie trafiła do Chanel. Niżej na podium znalazła się kolejno wspomniana wcześniej Szwecja oraz Włosi.

W głosowaniu OGAE, czyli oficjalnych stowarzyszeń fanów Eurowizji wygrała Szwecja. Podium uzupełnia kolejno Włochy oraz Hiszpania, a polska propozycja została sklasyfikowana na 7. miejscu z 144 punktami (dla porównania zwycięska Szwecja miała 393).

Czy ktoś może zaskoczyć? Piosenki jak co roku są bardzo różnorodne i wydaje się, że każdy znajdzie coś dla siebie. Finlandię będzie reprezentować piosenka „Jezebel” grupy The Rasmus. Grupy, która blisko dwie dekady temu szturmem wbiła się na polskie i europejskie listy przebojów z piosenką „In the Shadows”. Z Wielkiej Brytanii pojechał do Turynu Sam Ryder, który podbił serca Brytyjczyków za pomocą swojego konta na TikToku, rozpoczynając karierę od coverów znanych piosenek. W PaloOlimpico wykona piosenkę „SpaceMan”. Czarnym koniem konkursu może być Serbia, która zadecydowała, że reprezentować będzie ją Konstrakta z piosenką „In Corpore Sano”, który traktuje o konieczności higienicznego życia. Piosenka ma potencjał zarówno, aby przepaść już w półfinale, jak i zająć dobrą końcową lokatę w finale.

Oprócz tego mamy klubową propozycję z Austrii DJ’a Lumixa i Pii Marii, równie klubową, ale i bardziej wyróżniającą się propozycję z Norwegii, ze względu na ubiór wykonawców. Zespół Subwoolfer wzorem duetu Daft Punk nigdy nie pokazuje swojej twarzy, a jest ona zasłonięta maską żółtego wilka, a w samej piosence mówi, że chce zjeść banana, a nie babcię (jak w bajkach dla dzieci). Temat żywności podchwycili także Łotysze, którzy w pierwszym półfinale zaprezentują utwór „Eat my Salad”. Stefan z Estonii przywoła skojarzenia rodem z dzikiego zachodu, Monika Liu z Litwy zaśpiewa sensualną piosenkę „Sentimenai”, a zaskakującą, klubową i etniczną jednocześnie propozycję dała Francja ze składem Alvan i Ahez.

To wszystko to jednak tylko przewidywania, dopiero 14 maja zobaczymy, kto sięgnie po trofeum za wygranie konkursu i być może zrobi taką karierę, jaką aktualnie robi zespół Maneskin. Nam pozostaje tylko liczyć na dobry występ Krystiana Ochmana w drugim półfinale i, miejmy nadzieję, dwa dni później w finale, zakończonym pojawieniem się Polski w TOP10 tegorocznej Eurowizji.

Michał Szumański

ZOBACZ TAKŻE:

Kicz, kontrowersje i muzyka, czyli czas na Eurowizję 2019

Eurowizja 2021. Rafał Brzozowski głównym winowajcą porażki? Nie do końca! (komentarz)

Fot. główna ma charakter poglądowy.