– Jestem przekonany, że osoby, które uważają, że nie lubią piwa, nie odkryły jeszcze odpowiedniego dla siebie stylu, który by im pasował – stwierdza bloger piwny Jakub Siusta z Chmielnika Jakubowego.
Wyobraźnia rzemieślniczych piwowarów jest ogromna. Było już piwo z dodatkiem soku z kiszonych ogórków, gałązek świerku, śledzi, czosnku, siana, boczku czy kocimiętki. Jak myślisz w jakim kierunku podąży piwna rewolucja?
Wydaje mi się, że coraz częściej do łask powracać będą style klasyczne – takie jak pilsner, weizen, koźlak, być może w nowofalowych interpretacjach. Coraz częściej mam wrażenie, że wielu beer geeków jest już znudzonych kolejnymi american pale ale, różniącymi się od siebie kompozycją użytych odmian chmielu. Na pewno browary będą musiały zacząć odchodzić od strategii jednorazowego wypuszczania danego piwa. Będzie to związane choćby z tym, że coraz więcej piw rzemieślniczych trafia do marketów. Na pewno będą pojawiać się piwa z niespotykanymi dodatkami. Często mam jednak wrażenie, że spora część z nich do gotowego trunku nic ciekawego nie wnosi i jest czymś w rodzaju chwytu marketingowego. Niemniej piwowarzy już nie raz udowadniali, że są naprawdę kreatywni i jeszcze nie raz nas zaskoczą. Myślę, że rozwijał się będzie także trend leżakowania w beczkach po polskich alkoholach. Obecnie na tapetę brany jest miód pitny. Nic, tylko czekać na leżakowanie w beczkach po starce.
Rzeczywiście, rewolucja piwna w Polsce zatacza coraz szersze kręgi. Coraz więcej osób wie, że piwo nie musi być tylko „jasne pełne”. A Ty jak oceniasz to co dzieje się na polskim rynku piwa?
Jeszcze pięć lat temu nawet nie myślałem, że będzie się tak szybko i dynamicznie się rozwijał. Kiedy zaczynałem interesować się piwem, bez żadnego problemu można było być na wszystkich premierach i wypić wszystkie nowe piwa. Obecnie jest to już niemożliwe i nawet nie próbuję „uganiać się” za każdą premierą, a nawet za tzw. „sztosami”. Pewną bolączką polskiego rynku piwa kraftowego jest to, że cały czas opiera się na produktach, które pojawiają się i znikają, przez co nigdy nie wiadomo, co jest aktualnie dostępne w sklepach.
Może jednak gdzieś w tym wszystkim pojawia się myśl „To przecież tylko piwo i nie dajmy się zwariować”?
A to zależy. Jakkolwiek do piw klasycznych, czy też popularnych wśród browarów rzemieślniczych, takich jak np. american pale ale to stwierdzenie jak najbardziej pasuje. Inaczej sprawa ma się z piwami warzonymi w bardzo limitowanych ilościach, z drogimi i rzadko spotykanymi surowcami w składzie, kosztującymi często po kilkadziesiąt złotych za butelkę. Np. o takim Jopejskim z Browaru Olimp, które kosztuje około 40 złotych za 100 ml ciężko napisać „To tylko piwo”. Obecnie coraz mniejsze wrażenie robią ceny, które niejednokrotnie grubo przekraczają 25 zł za butelkę. Browary też to widzą, dzięki czemu nie boją się często drogich eksperymentów. Nie są to piwa dla każdego, ale czasami warto zaszaleć (uśmiech).
Warto przekonywać ludzi do picia kraftowego piwa?
Myślę, że nic na siłę, bo to może przynieść więcej szkody niż pożytku. Według mnie najlepsza jest metoda małych kroczków. Jestem przekonany, że osoby, które uważają, że nie lubią piwa, nie odkryły jeszcze odpowiedniego dla siebie stylu, który by im pasował. Na początku dobrym pomysłem jest organizowanie degustacji w większym gronie, podczas których piwa próbuje się w niewielkich ilościach i można też wymienić się spostrzeżeniami na temat smaku. A później poszukać piw w tym samym stylu.
Masz kilka rad dla ludzi, którzy chcą spróbować piwa rzemieślniczego?
Po pierwsze warto eksperymentować, jednak na początku polecam ograniczyć się do polskich piw. Lepiej „odpuścić” sobie te z zagranicy, a w szczególności z USA, bo są one dość specyficzne i niektórzy mogą się zrazić. Podczas degustacji należy pamiętać, że zbyt niska temperatura piwa jest wrogiem aromatu oraz smaku. Warto od samego początku prowadzić notatki, dzięki czemu łatwiej porównywać sobie różne piwa. Jednocześnie zachęcam do czytania branżowych stron internetowych i blogów, które ułatwiają pogłębianie wiedzy oraz śledzenie newsów.
Na koniec małe wspominki. Jak zaczęła się Twoja piwna i blogowa przygoda?
W latach 2010-11, będąc na studiach, zacząłem zwracać uwagę na piwa z tzw. browarów regionalnych, które ja wolę nazywać browarami średnimi. Sięgnąłem wtedy po piwa z Browaru Ciechan, Lwówek, Witnica, Browaru Zamkowego w Raciborzu itd. W tamtym okresie dość często bywałem w nieistniejącym już szczecińskim pubie Piwny Raj, gdzie można było napić się choćby piw z Kormorana, czy też z czeskiego Primatora. Niedługo potem zacząłem prowadzić regularne notatki z opisami próbowanych przeze mnie piw. Wtedy nie myślałem jeszcze o blogowaniu, choć – jak się później okazało – bardzo mi się to przydało. Sam blog powstał spontanicznie. Okazało się, że pisanie o piwie mi się spodobało i tak oto w lutym 2016 roku powstała strona Chmielnik Jakubowy.
Rozmawiała Anna Krzesińska
Zobacz co więcej pisaliśmy o Piwie.