Pomysłów na kolejne piwa mamy mnóstwo

W warzenie piwa na konkursy piwowarskie warto włożyć dużo energii i zaangażowania, a nie podchodzić na zasadzie “Uwarzyłem to piwo na drożdżach, które są totalnie bez sensu, ale innych nie miałem”. Dla mnie to porażka i mam nadzieję, że jak najwięcej osób będzie na poważnie podchodzić do tematu. Że będą same świetne piwa i nie będzie wiadomo, które wybrać, bo wszystkie będą doskonałe – mówi Dominik Połeć z browaru Green Head.

Jesteś zwycięzcą trzeciego sezonu Warszawskich Bitew Piwnych, których nagrodą było uwarzenie piwa w browarze Hopium. Wygrałeś też I Festiwal Piwowarów Domowych, czego pokłosiem było uwarzenie piwa w Browarze Zamkowym w Cieszynie. Teraz jesteś piwowarem i współwłaścicielem w browarze Green Head. Zacznijmy jednak od początku – jak zaczęła się Twoja piwna przygoda?

Piwem interesowałem się już w liceum, czyli od początku lat 2000, a więc na długo przed piwną rewolucją. Jak wiadomo, kiedyś był problem z dobrymi piwami, niewiele się u nas w tej kwestii działo i tylko czasem udawało mi się wypić coś ciekawszego. W tamtym czasie skupiłem się na zbieraniu etykiet, a podczas zagranicznych wyjazdów starałem się odkrywać piwa z mniejszych browarów. W czasie studiów uwarzyłem z kolegami 2-3 piwa z brewkitu, ale nie było to nic nadzwyczajnego i nie zachęciło mnie wtedy do dalszych działań.

Nadszedł jednak 2017 rok i Warszawskie Bitwy Piwne organizowane przez Mazowiecki Oddział Terenowy Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Można powiedzieć, że sukces przyszedł niespodziewanie, bo w jednym z wywiadów powiedziałeś, że zacząłeś warzyć na krótko przez Bitwami?

Rzeczywiście, jakoś długo nie mogłem się zabrać do warzenia, chociaż o tym myślałem, bo nie spędzałem zbyt dużo czasu w domu i skupiałem się raczej na degustacji piw. ;-) Kiedy urodził mi się syn, zacząłem jednak spędzać więcej czasu w domu i postanowiłem, że zacznę warzyć z zacieraniem. Pierwsze piwo pokazałem kolegom z Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych. Spodobało im się, a ja postanowiłem wystartować w Bitwach. Jako że w tamtej edycji było sporo zgłoszeń, musiałem przejść eliminacje. Udało się za sprawą uwarzonej wtedy American IPA i dalej poszło bardzo sprawnie. Od dziesiątej warki wzwyż to były już piwa warzone na bitwy, a moja piętnasta warka to było piwo finałowe. Widziałem już podczas Bitew, że ludziom bardzo odpowiadają moje piwa, a kolejne etapy przeszedłem z super wynikami i bardzo mnie to cieszyło.

Wygrałeś i miałeś okazję zobaczyć jak wygląda warzenie w browarze rzemieślniczym, czyli u Bartka i Kuby w Hopium. Jak wrażenia?

Pierwszy raz byłem wtedy w jakimkolwiek browarze rzemieślniczym. Nie uwarzyłem jednak piwa z finału bitew, bo chłopaki nie chcieli warzyć piwa, które musiałoby długo leżakować, więc wybraliśmy American Stout, czyli piwo z mojej pierwszej bitwy. Było to dla mnie duże przeżycie i cieszę się, że mogłem brać w tym udział. Bardzo mnie to podbudowało jako piwowara. 

Nie spocząłeś na laurach, bo finał Bitew był w grudniu, a już w czerwcu odniosłeś kolejny sukces. Zostałeś zwycięzcą I Festiwalu Piwowarów Domowych organizowanego również przez PSPD w 2018 roku. Jak wspominasz tamtą imprezę?

Chciałem się przygotować jak najlepiej. Uwarzyłem wtedy kilka piw, skompletowałem sprzęt, bo postanowiłem, że będą nalewać ludziom piwo z kranów, a nie z butelek. Zorganizowałem całe wyposażenie stoiska – miałem wszystkie piwa w kegach, kolumny, lodówki, piwo było lane dobrze schłodzone. Dla mnie to była wtedy mega frajda, że leję własne piwo z kranu. Podczas festiwalu miałem sygnały, że jedno z moich piw bardzo smakuje uczestnikom. Udało się wygrać i był to dla mnie lekki szok i wielka radość. W tamtym czasie byłem już w trakcie rozmów z Kamilem i Przemkiem w temacie stworzenia browaru Green Head. Pojawiła się okazja, aby wejść do spółki w miejsce poprzedniego wspólnika Przemka. Bowar powstał w miejscu dawnego browaru Kadyk w Działdowie w woj. warmińsko-mazurskim. Pierwsze piwa zaczęliśmy warzyć w lipcu 2018 r. Browar obecnie ma ok. 200 m kw. powierzchni, jest podzielony na magazyn, śrutownię z magazynem słodów, biuro z magazynem sprzętu i pomieszczenia socjalne. Główna przestrzeń to dość duża otwarta powierzchnia, gdzie stoi cały sprzęt. Browar działa, rozwija się i ma się dobrze. Pomysłów na kolejne piwa mamy mnóstwo.

A skąd pomysł na takie kolorowe, nietypowe etykiety?

To wszystko powstawało na zasadzie burzy mózgów. Chcieliśmy się jakoś wyróżnić. Jest obecnie tyle browarów, że trudno się przebić, a nasze piwa i nasz image, czyli maski i kosmiczna oprawa od początku były zauważalne.

Faktycznie, wyróżniacie się, nie można przejść obok Was obojętnie. ;-) Powiedz mi jakie to jest uczucie po trzech latach wracać do Warszawskich Bitew Piwnych nie jako uczestnik, ale sponsor główny?

To jest naprawdę świetne uczucie. Kiedy brałem udział w Bitwach, nie byłem jeszcze zbyt pewny swoich umiejętności i chciałem się pokazać z moimi piwami, udowodnić, że coś potrafię. Fajnie jest być teraz po drugiej stronie i że ktoś będzie miał okazję warzyć piwo u nas, razem z nami. Mam zamiar mocno zaangażować się w cały proces. Postaram się być na każdej bitwie, o ile czas pozwoli. Jako Green Head zapewniamy, że uwarzymy piwo z finału bitew, a nie z wcześniejszych etapów. Chcemy, żeby ktoś, kto wygra, poczuł, że może zrealizować swoją wizję, nawet jeśli będzie to trudne i czasochłonne.

Masz jakieś porady dla uczestników Warszawskich Bitew Piwnych?

Przede wszystkim chciałbym poradzić, żeby się porządnie przygotowywali. Jeżeli warzą jakiś styl po raz pierwszy, aby zrobili to co ja kiedyś, czyli przygotowywali więcej niż jedną warkę danego piwa. To wymaga dużo pracy, ale warto. Tak, żeby zaprezentować najlepsze piwo jakie tylko dadzą radę. Warto po prostu włożyć w to dużo energii i zaangażowania, a nie podchodzić na zasadzie, jak to czasem widziałem: „Uwarzyłem to piwo na drożdżach, które są totalnie bez sensu, ale innych nie miałem, potem coś jeszcze mi nie wyszło, ale dziś je przyniosłem”. Dla mnie to porażka i mam nadzieję, że jak najwięcej osób na poważnie będzie podchodzić do tematu. Że będą same świetne piwa i nie będzie wiadomo, które wybrać, bo wszystkie będą doskonałe.

Rozmawiała Anna Krzesińska

ZOBACZ TAKŻE:

Piwo jak ostrygi, a nie jak hot-dog ze stacji