Bombardowanie Marsa ładunkami jądrowymi nie uczyni z niego miejsca przyjaznego życiu

Pomysł miliardera Elona Muska dot. zbombardowania ładunkami termojądrowymi czap lodowych Marsa po to, aby zmieniła się atmosfera tej planety jest nierealny – oceniła doktor Weronika Śliwa z Centrum Nauki Kopernik. W jej ocenie żadna osiągalna dziś technologia nie mogłaby sprostać temu zadaniu.

W ostatnich dniach miliarder i współwłaściciel firmy SpaceX Elon Musk powrócił do promowania w mediach społecznościowych idei bombardowania ładunkami termojądrowymi czap lodowych znajdujących się na biegunach Marsa. W konsekwencji miałaby się podgrzać atmosfera planety, a atmosfera  zgęstnieć, co przyczyniłoby się do polepszania warunków dla życia, tak aby były zbliżone do ziemskich. Taką koncepcję określa się terraformacją.

Terraformowanie to jest rodzaj marzenia ludzkości, o tym żeby stworzyć drugą Ziemię gdzieś indziej, o przekształceniu innego ciała niebieskiego. Najczęściej w tym kontekście myślimy o Marsie, planecie, którą chcemy upodobnić do naszej Ziemi obdarzonej gęstą atmosferą, która chroni ją przed niebezpiecznym promieniowaniem słonecznym, o dogodnej temperaturze i z wodą płynącą na jej powierzchni – powiedziała w rozmowie z PAP dr Weronika Śliwa z Planetarium Centrum Nauki Kopernik.

Zapytana o to, jak ocenia pomysł na terraformację w wydaniu Muska wyraziła sceptycyzm:

Jest to jakaś koncepcja. Niestety, trzeba też powiedzieć, że nie bardzo realistyczna, z dosyć prozaicznego powodu (…), ponieważ jak szacują naukowcy zajmujący się Marsem, dwutlenku węgla w czapach polarnych Marsa jest po prostu za mało. Nawet gdyby uwolniono go w 100 proc. to i tak atmosfera marsjańska byłaby wielokrotnie rzadsza od ziemskiej i również temperatury w wystarczającym stopniu by nie wzrosły – stwierdziła ekspertka.

Dlatego w jej ocenie użycie ładunków termojądrowych nie przyniosłoby spodziewanego efektu. Doktor Śliwa wskazała na drugi problem, który określiła jako fundamentalny.

Ciągle jeszcze poszukujemy na Marsie śladów jakichś prymitywnych form życia. Nie jest wcale wykluczone, że to życie tam znajdziemy; prawdopodobnie nie, ale jest taka możliwość. Czy w tej sytuacji zmienianie tej planety i ryzykowanie zagłady tego ewentualnego, potencjalnego, mało prawdopodobnego, ale jednak możliwego życia, jest rozsądnym i przemyślanym działaniem? Na to pytanie też trzeba sobie odpowiedzieć – podkreśliła. – Realnie, dzisiejsze technologie (…) nie dają nam szansy na przekształcenie całej Czerwonej Planety w planetę zieloną czy też błękitną, bardziej podobną do Ziemi – dodała

Dodała, że dziś uważa się z reguły, że jeżeli człowiek zamieszka na Marsie to przebywać będzie głównie w zamkniętych bazach, z których co jakiś czas będzie wychodził na powierzchnię. Wskazała dwie możliwości terraformacji. Jedna to przeczekanie do powstania odpowiednich technologii geoinżynieryjnych, które będą w stanie w znaczący sposób kształtować klimat. Można też poczekać dłużej.

– Słońce stopniowo, powoli, ale jednak robi się coraz gorętsze i z czasem osiągnie taką temperaturę, że powierzchnia Marsa będzie miała znacznie wyższą temperaturę niż dzisiaj, bardziej zbliżoną do temperatury powierzchni Ziemi – wyjaśniła.

W konsekwencji – dwutlenek węgla zgromadzony w czapach polarnych uwolni się do atmosfery, co dodatkowo podgrzeje Czerwoną Planetę. Jak zaznaczyła, jednak nawet, gdy to się stanie, ciągle jeszcze będzie dużo wyzwań, które będą stały przed nami, jeśli chcielibyśmy swobodnie mieszkać na powierzchni Marsa.

Źródło PAP – Nauka w Polsce, Szymon Zdziebłowski

szz/ ekr/