Prosto z targu: Bomba wartości odżywczych!

Warto zrobić zapas żurawin na zimę, ponieważ są one jednym z najzdrowszych owoców, a poza tym są bardzo smaczne. Dzięki zawartości witamin C, E, A, B, mikroelementów i błonnika pomagają w zachowaniu dobrego zdrowia, młodego wyglądu, usprawniają pracę jelit, układu moczowego i krwionośnego.

Kiedy byłam na Mazurach w połowie września było tak pięknie, że żal mi było rozstawać się nawet na krótko z lasem i jeziorem, żeby pojechać do Pisza. Zmobilizowałam się jednak i poświęciłam część przedpołudnia na odwiedzenie targu i zaspokojenie ciekawości jakie lokalne wyroby oferują sprzedawcy.
Targ w Piszu położony jest bardzo ładnie, tuż nad Pisą. Z mostku nad rzeką malowniczo wyglądają paskowane niebiesko-białe dachy straganów.
To dobre wrażenie słabnie niestety po wejściu na targowisko. Nie jest ono dobrze zagospodarowane, zbyt mało jest wytyczonych alejek, stanowisk do wyłożenia towarów oraz brakuje zadaszenia. W słotne dni kupujący mokną i zapewne muszą omijać kałuże. Większość powierzchni targowiska zajmują sprzedawcy ubrań, bielizny i butów. Ponieważ ten asortyment mnie nie interesuje więc minęłam go szybko i przeszłam do części spożywczej. Być może w inne dni targowe oferta jest bogatsza, ale w czasie mojej wizyty wybór nie był duży. Oczywiście bez trudu można się zaopatrzyć we wszystkie warzywa i owoce sezonowe oraz jajka, ale z wędlinami były czynne tylko dwa stoiska, z mięsem jedno. Czyżby mieszkańcy Pisza kupowali je w supermarkecie?
Niewielka była też propozycja lokalnych produktów i wyrobów. Zdziwił mnie całkowity brak na targu grzybów, zarówno świeżych jak i suszonych lub marynowanych, a przecież w tym czasie w lesie było ich sporo. Smutno wyglądały poroża jeleni i koziołków oferowane wśród innych staroci.
Dość długo rozglądałam się za żurawinami. Wiem, że w Warszawie w warzywniaku kupię je bez trudu, ale liczyłam na to, że na targu będę świeże i tańsze. Znam w okolicy Pisza podmokłe bagienka z żurawinami i na jedno z nich wybrałam się zaraz po przyjeździe na Mazury, ale żurawiny były już wyzbierane. Pewnie w tym roku, jak większość owoców, wcześniej dojrzały. W końcu znalazłam na targu jedną panią z koszykiem żurawin. Rzeczywiście były bardzo ładne i dość tanie. Jakie było moje zdziwienie kiedy dowiedziałam się, że przyjechały z Mazowsza!
Najsympatyczniej zaprezentował się sprzedawca miodów z lokalnej pasieki. Wybór był duży, były one dokładnie opisane i można było każdego z nich spróbować. Mnie zainteresował miód z koniczyny, bo takiego jeszcze nie jadłam. Miód w smaku był lekko kwaśny, co oznacza, że nektar pochodził z koniczyny czerwonej. To prawdziwy rarytas, bo większość pszczół nie jest w stanie zbierać z niej nektaru. Mogą to zrobić tylko pszczoły rasy kaukaskiej mające długi języczek. Działa on między innymi uspokajająco, więc polecany jest osobom potrzebującym wyciszenia. Wszystkie rodzaje miodów z pasieki w Komorowie koło Białej Piskiej można zobaczyć na zdjęciu.
Warto zrobić zapas żurawin na zimę, ponieważ są one jednym z najzdrowszych owoców, a poza tym są bardzo smaczne. Dzięki zawartości witamin C, E, A, B, mikroelementów i błonnika pomagają w zachowaniu dobrego zdrowia, młodego wyglądu, usprawniają pracę jelit, układu moczowego i krwionośnego. Najprostszy sposób ich przechowania to mrożenie. Owoce wkładamy w torebce na mrożonki do zamrażalnika, pamiętajmy tylko, by były suche, wtedy się nie posklejają i można będzie odsypać i rozmrozić potrzebną ilość. W zimie można z nich zrobić pyszny kisiel albo zmiksować z niewielką ilością wrzącej wody i cukrem. Ten super zdrowy mus dodajemy do jogurtu, budyniu, musli lub herbaty.
Jeśli przyrządzimy żurawiny do mięsa, to będą one wspaniałym dodatkiem do pasztetów, pieczonej białej kiełbasy, żółtego sera albo zastąpią nam dżem.

Żurawiny do mięsa.
1 kg żurawin, 0,5 kg obranych i pokrojonych w kostkę jabłek antonówek, 0,5 kg obranych i pokrojonych w sporą kostkę twardych gruszek, 30 dag cukru, kawałek cynamonu w lasce, kilka goździków.
Z cukru, przypraw i szklanki wody gotujemy syrop, do wrzącego wrzucamy opłukane żurawiny i gotujemy je pod przykryciem na małym ogniu dopóki nie popękają. Można część rozgnieść w garnku tłuczkiem, ale nie miksować. Dodajemy jabłka i gruszki i gotujemy często mieszając od dna, żeby się nie przypaliły. Kończymy gotowanie gdy jabłka się rozgotują, a gruszki staną się szkliste. Przekładamy do wyparzonych w piecyku słoików. Tak przygotowane żurawiny są bardzo trwałe i można je przechowywać nawet ponad rok, ale są tak pyszne, że z pewnością znikną znacznie wcześniej.

Poprzednią część Prosto z targu znajdziecie poniżej: 

Gdzie się podziały tamte oscypki?