Każdy może być aktywistą w swoim mieście

Na pewno znacie sytuację bezradności czy małej frustracji, spowodowanej tym, że czegoś Wam brakuje w otoczeniu, w którym mieszkacie. Ławki, ścieżki rowerowej, nowego placu zabaw czy psiego parku. Można w takich przypadkach podreptać do spółdzielni mieszkaniowej i przy odrobinie szczęścia cieszyć się po paru miesiącach, że nasza sprawa została pozytywnie rozpatrzona. Można też poczuć się sprawczo, biorąc udział w corocznym budżecie partycypacyjnym.

Jest to wydarzenie coraz częstsze w polskich miastach. W Toruniu, gdzie mieszkam, również funkcjonuje od kilku lat (pierwsza edycja miała miejsce w 2014 roku), choć pierwsze tego typu wydarzenie miało miejsce w Brazylii jeszcze w 1989 roku.

Idea jest prosta: część swojego budżetu miasto przeznacza na pomysły mieszkańców. Włodarze wychodzą ze słusznego założenia, że w poszczególnych dzielnicach i na konkretnych osiedlach ludzie wiedzą czy bardziej potrzebują odmalowania domu kultury, zorganizowania przestrzeni zieleni dla relaksu, czy może chcieliby uczcić lokalnego bohatera muralem na najwyższym budynku w okolicy.

Budżet, przeznaczony na pomysły mieszkańców, dzieli się na ich pomysły. Proces wyłaniania projektów trwa parę miesięcy. Najpierw jest czas na zgłaszanie konkretnych pomysłów, z dobrze opisanym wykonaniem i ideą, jaka im przyświeca. Np. że osiedle potrzebuje nowego chodnika w konkretnym miejscu, ponieważ w tej chwili funkcjonuje tylko wydeptana ścieżka i nie wygląda to najlepiej. Albo warto zgłosić zapotrzebowanie na mały plac zabaw z miękką nawierzchnią, bujaczkami i drabinką, ponieważ dzieci w różnym wieku nie mają się gdzie bezpiecznie bawić.

Urzędnicy mają kilka tygodni na weryfikację wniosków: ich akuratności, przydatności, pomysłowości. Po tym czasie wyłaniana jest lista tzw projektów dzielnicowych, tzn takich, które dotyczą konkretnych obszarów w mieście i na które głosować mogą (maksymalnie na trzy) głównie mieszkańcy je zamieszkujący. W tym czasie opracowywana jest także lista projektów ogólnomiejskich, na które głosować może (również maksymalnie na trzy) każdy mieszkaniec. Na liście projektów ogólnomiejskich znajdują się głównie propozycje nowych imprez, atrakcji turystycznych czy pomysły udogodnień i atrakcji dla wszystkich torunian, warszawiaków czy poznanian. Każdy mieszkaniec może zagłosować (jest na to przeznaczony zwykle tydzień) a po przeliczeniu głosów wyłaniane są projekty najpopularniejsze i podaje się do informacji publicznej terminy ich realizacji.

Z roku na rok w Toruniu te propozycje są coraz ciekawsze. Z obserwacji widzę, że budżet partycypacyjny wywarł pozytywny wpływ nie tylko na wizerunek miasta, powstanie nowych ciekawych atrakcji ale też na władze miasta. Początkowo bowiem wśród projektów zgłaszanych przez mieszkańców były głównie remonty dróg dojazdowych do osiedli, montaż nowych lamp, rewitalizacje obszarów zielonych między budynkami. Czyli teoretycznie zadania, które na bieżąco powinny być monitorowane przez spółdzielnie mieszkaniowe i rady dzielnic, ale najwyraźniej przerastało to w wielu wypadkach ich chęci czy możliwości. Dlatego mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce.

Tymczasem po paru latach bieżące zajmowanie się osiedlowymi usterkami nie jest już konieczne w ramach budżetu partycypacyjnego i dzięki temu inwencja i wyobraźnia mieszkańców mogła się rozwinąć. W ten sposób każdy z nas może się poczuć aktywistą i współtworzyć społeczeństwo obywatelskie – czy poprzez wymyślanie nowych sposobów na upiększenie swojego miasta czy poprzez głosowanie na inicjatywy dostępne na liście.

W ostatnich latach uproszczono kwestię głosowania: po pierwsze, nie trzeba być zameldowanym w mieście, gdzie głosowanie ma miejsce a po drugie można to robić nie tylko we wskazanych punktach (oddziałach urzędów) poprzez wrzucenie wypełnionej karty głosowania do urny, ale też drogą internetową. Zajmuje to jakieś 15 minut a efekty bywają naprawdę piękne. Cytując moją znajomą: Namawiam Was!

Marta Nienartowicz