Modliszki w mieście? Nie ma powodu do obaw!

Swą nazwę zawdzięczają charakterystycznej pozie, w której zastygają czekając na ofiarę. Przypominają wtedy mniszki ze złożonymi do modlitwy rękoma. Modliszki, bo o nich mowa, coraz częściej można spotkać w polskich miastach. Dla wielu osób jest to nadal niecodzienny widok. Podpowiadamy, co robić w takich przypadkach.

Modliszki w polskich miastach to dosyć zaskakujący i nie do końca jeszcze wyjaśniony temat. Może wynikać ze zwiększenia ogólnej liczebności tego gatunku, co z kolei jest zapewne zasługą temperatur, jakie co roku notujemy w okresie letnim i łagodnych zim. Im więcej kokonów przetrwa zimowe chłody, tym więcej osobników dotrwa do dorosłości. Miasta są zawsze „wyspą ciepła” i teoretycznie może to sprzyjać modliszkom, jeśli tu się osiedlą. Oczywiście, o ile będą miały odpowiednią bazę pokarmową, co z kolei warunkowane jest niezbyt częstym koszeniem trawników, a przez to większym bogactwem owadów – wyjaśnia w rozmowie z reporterką WieleLiter.pl stołeczny lekarz weterynarii Łukasz Skomorucha, specjalizujący się w pomocy zwierzętom egzotycznym.

Bez paniki!

Co zrobić, kiedy spotkamy na swojej drodze modliszkę? Przede wszystkim nie panikować! Te owady nie wyrządzą nam żadnej krzywdy. Pamiętajmy też, że są one objęte ścisłą ochroną gatunkową i jeżeli widzimy, że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo, po prostu zostawmy ją w spokoju.

Modliszki, jak wszystkie owady, są zmiennocieplne, co oznacza, że w ciepłe dni są bardziej aktywne niż w czasie niższych temperatur – mogą wtedy wolniej się poruszać, wydawać się nam ospałe. Jednak to wcale nie oznacza, że dzieje im się krzywda i że są chore. Jeśli więc znajdziemy takiego owada w mieście, o ile nie znajduje się w miejscu ewidentnie zagrażającym jego bezpieczeństwu, nie zabierajmy go – nawet jeśli wydaje się nam, że jest „niemrawy”. Poza tym one z natury nie są zbyt ruchliwe – tłumaczy Łukasz Skomorucha.

Z zasady nie ratujemy na siłę, nawet mała modliszka sobie poradzi. W miastach, w miejskich parkach jest wbrew pozorom bardzo dużo dzikich zwierząt: borsuków, kun, jeży, nietoperzy… Także zostawiamy je w spokoju z czystym sumieniem – dodaje Magda Stępińska z Lasów Państwowych.

Pomagajmy tylko w przypadku, kiedy znajdziemy modliszkę w pomieszczeniu lub w miejscu, które może być dla niej niebezpieczne. Wtedy owada należy delikatnie złapać i przenieść na trawnik lub do parku (w ręce lub w wentylowanym pojemniku). Jeżeli nie umiemy sobie sami z tym, to w ostateczności możemy wezwać np. Ekopatrol.

–  Trochę się zdziwiłem kiedy zobaczyłem modliszkę na oknie w moim mieszkaniu, bo mieszkam na drugim piętrze. Na szczęście dała się bez problemu złapać. Wypuściłem ją pod lasem w Józefowie –  opowiada jeden z mieszkańców Otwocka (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).

Kanibalizm nie jest im obcy

Modliszki słyną ze swych nietypowych zwyczajów kulinarnych. Krótko mówiąc – są kanibalami.

 – Nie każda kopulacja kończy się jednak zjedzeniem samca przez samicę. Takie zdarzenie zachodzi tylko w kilkunastu procentach, gdy adoratorowi nie uda się w porę uciec bądź nie ma wystarczającej ilości jedzenia – wyjaśnia Anna Bednarek-Kolasiński, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Łodzi.

fot. Paulina Wyszyńska, Mateusz Czuraj