W średniowiecznym Imperium mongolskim karą śmierci dla wodzów było gotowanie żywcem – w ten sposób chciano uniknąć przelania krwi, a tym samym okrycia ich hańbą. Dżamuka, rywal Czyngis-chana, kazał ugotować 70 szlachciców w 70 kotłach. Jednakże jednego, szczególnie znienawidzonego wroga, skazał na ścięcie, a potem rozkazał ciągnąć jego bezgłowe ciało za koniem, co miało stanowić wyraz jego bezgranicznej pogardy dla zabitego.
Wiele mongolskich metod egzekucji unikało przelewu krwi. Pewnego szlachcica oskarżonego o spiskowanie przeciwko Czyngis-chanowi ukarano tak, że zaszyto mu wszystkie otwory w ciele, zawinięto w koc i wrzucono do rzeki.
Rukn al-Din, przywódca Asasynów (muzułmańskiej sekty walczącej z krzyżowcami) został przez Mongołów potraktowany zgoła inaczej. Kiedy skapitulował przed nimi w roku 1256 postanowiono dokonać na nim egzekucji godnej człowieka szlachetnie urodzonego. Rukn ad-Din został kopany i bity tak długa, aż umarł. Ciosy zadawano w taki sposób, aby nie przebić mu skóry i uniknąć przelania jego krwi.
W roku 1223 po bitwie nad rzeką Kałką, niedaleko Morza Azowskiego, kniaziowie kijowscy poddali się Mongołom pod warunkiem, że nie zostanie przelana ich krew. Mongołowie dotrzymali słowa – związali pokonanych, wrzucili do wykopanego wcześniej rowu kładąc jeńców jednego na drugim. Następnie mongolscy przywódcy przygnietli ich ciężką, drewnianą platformą, po czym urządzono nad miażdżonymi wrogami wielką ucztę z okazji zwycięstwa. Część źródeł podaje, że wszyscy jeńcy zginęli, jednak zdaniem rosyjskiego historyka Lwa Nikołajewicza Gumilowa ci, którzy przeżyli mongolską ucztę zostali puszczeni wolno.
Łukasz Włodarski autor bloga W mroku historii. Jest to strona o historii ukrytej za fasadą mitów i legend, otulonej płaszczem sekretów, skandali i kontrowersji. Opowieści o pasjach, namiętnościach, zbrodniach i zdradach, o ludziach wielkich i małych, znanych i zapomnianych.
ZOBACZ TAKŻE:
https://www.facebook.com/w.mroku.historii/posts/4606054942769175
Fot. główna ma charakter poglądowy.