Sprawca dewastacji trafił w ręce sprawiedliwości przez… kota

Czarne koty według przesądów przynoszą nieszczęście. To oczywiście nieprawda, ale pewien ujęty na dewastacji osiemnastolatek może łączyć te fakty, albowiem ta historia rzeczywiście zaczęła się od kota – informują strażnicy miejscy z Warszawy.

Jak podkreślają mundurowi, mruczek był nieroztropny, ale wyjątkowo ciekawski. Wlazł do starej wnęki wentylacyjnej jednego z domów przy ul. Siennickiej. Kiedy już zaspokoił swoją ciekawość, próbował się z tego miejsca wydostać, ale nijak nie potrafił. Zaczął więc wzywać wszystkich świętych na pomoc, nie dając zasnąć mieszkańcom. Ci zaś wezwali strażników miejskich z Ekopatrolu.

– Gdy kot szczęśliwie odzyskał wolność, funkcjonariusze usłyszeli wrzask, dochodzący zza budynku. Nie były to kocie podziękowania. Dźwięki układały się bowiem w dość popularne, acz ubogie językowo wiązanki wulgaryzmów. Towarzyszyły im metaliczne odgłosy szarpania. Strażnicy postanowili sprawdzić co się tam dzieje. Okazało się, że pewien młodzieniec próbuje wyrwać ze stojaka miejski rower. Ponieważ blokada nie dawała się zwolnić, mężczyzna kopał w nią z całych sił i klął – relacjonują strażnicy miejscy z Warszawy.

Na widok funkcjonariuszy próbował uciec, ale szybko został ujęty. Ponieważ zdążył zniszczyć jeden z rowerów wezwano patrol policji. Sprawca trafił do komendy. Odpowie za zniszczenie mienia. Gdyby nie kot pewnie wszystko uszłoby mu na sucho.

Zgodnie z prawem, to cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

ZOBACZ TAKŻE:

Alkoholu mieli w nadmiarze, ale wyobraźni już im zabrakło

Fot., źródło Straż Miejska Warszawa