Te koty rodzą się, aby umierać w męczarniach

One nie żalą się na los, który im zgotowaliśmy. Koty porzucone, zapomniane, urodzone dla wnusi, która jednak ich nie zechciała… Albo może i zechciała, ale ta ropa w ich oczach i nosach jest obrzydliwa! Los bezdomnych kociąt jest piekłem, którego nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.

Maluszki rodzą się i po kilku tygodniach umierają, dosłownie zjedzone przez pchły i glisty. Umierają na infekcje bakteryjne i wirusowe, bo ich wygłodzone ciałka nie mają sił, by z nimi walczyć. Umierają, bo ich matki giną pod kołami aut lub złapane w sidła „myśliwego”.

Gdy uda im się dożyć dorosłości, bezdomne koty rzadko czegoś od nas chcą. Rzadko proszą o pomoc, rzadko szukają kontaktu z człowiekiem. Żyją sobie na uboczu, by gdy tylko osiągną dojrzałość, bezradne wobec instynktu, powołać na świat kolejne popiskujące mioty maluszków.

 – Jednak my możemy im pomóc. Możemy zatrzymać to rozpędzone koło śmierci i cierpienia niewinnych istotek. Możemy zapobiec zapewniając kastrację. Czekaliśmy na listę lecznic, do których będziemy mogli pokierować osoby, chcące kastrować koty wolno żyjące. Czekaliśmy już praktycznie od lutego, bo zima w tym roku taka ciepła, że koty wcześniej zaczęły swoje śpiewy. Niestety. Koronawirus pokrzyżował plany wszystkim i miejskie fundusze z bezdomnych zwierząt przesunięto na walkę z epidemią. Na co dokładnie? Oczywiście, nie wiemy, wiemy jedynie, że kastracji miejskich w tym roku nie będzie. My od kilku tygodni jesteśmy pod kreską. Nie stać nas na operacje kotów ze wszystkich zgłoszeń, jakie otrzymujemy. Nie mamy też dokąd odsyłać tych wszystkich ludzi, bo w Łodzi szanse na znalezienie organizacji, która sfinansuje zabiegi dzikusów w takiej ilości, są minimalne. Oczywiście kto może – kastruje za swoje pieniądze, lecz środowisko karmicieli, którzy najczęściej proszą o pomoc, to zazwyczaj ludzie, którzy już dawno ostatni grosz zostawili w lecznicy  –  informują przedstawiciele Fundacji Przytul Kota. –  Z drugiej strony wiemy, że jeśli teraz nie wykastrujemy, za chwilkę prośby z tych o kastrację, zamienią się w takie o przyjęcie maluchów z niewidzącymi oczami, ranami, pasożytami, maluchów, które straciły matkę lub maluchów, które znaleziono w torbie na śmietniku… Tylko z Wami możemy temu zapobiec teraz, gdy jeszcze na to czas. Prosimy w ich imieniu: pomóżcie.

Szczegóły zbiórki znajdziecie na stronie ratujemyzwierzaki.pl/naratunekkbezdomniakom

Ktoś zostawił szczeniaki w worku na nielegalnym wysypisku śmieci