Papieżyca Joanna – wstydliwy sekret Watykanu

W roku 858, podczas jednej z procesji papież Jan VIII, zwany Anglikiem, próbując wsiąść na konia, nagle padł na ziemię. Zgromadzony tłum wiernych nie mógł uwierzyć własnym oczom, kiedy Jan zaczął rodzić. W pierwszej chwili zdziwieni ludzie byli pewni, że stali się świadkami prawdziwego cudu. Dopiero po chwili spostrzegli, że z tym wydarzeniem Bóg nie miał jednak nic wspólnego. Okazało się bowiem, że papież Jan VIII to kobieta.

Dziś w Watykanie panuje całkowita zmowa milczenia na temat kobiety-papieża, a przez ostatnie 400 lat kolejni dostojnicy na „Tronie Piotrowym” robili wszystko, by wymazać ten incydent z historii Kościoła, stosując infamię (skazanie na niepamięć) i fałszując dokumenty, łącznie z oficjalnym spisem papieży „Liber Pontificalis” (łac. Księga papieży). Sami historycy również nie są zgodni co do istnienia tejże postaci, zasiadającej na papieskim tronie. Jednak każda legenda ma w sobie ziarno prawdy, a kilka źródeł historycznych ewidentnie potwierdza fakt, że papieżyca Joanna nie była tylko wytworem wyobraźni wrogów Kościoła. Miała urodzić się w Niemczech, w Grecji zakochać się w benedyktyńskim mnichu, w Rzymie zostać najpierw kardynałem, a w roku 855… papieżem!

Przyjmuje się, że Joanna urodziła się w roku 818 w niemieckiej Moguncji (Mainz). Jednak niektóre ustne tradycje z przełomu X i XI wieku mówią o tym, że pierwszy dzień życia Joanny był zarazem ostatnim dniem życia Karola Wielkiego, Świętego Cesarza Rzymskiego, co wskazywałoby na dzień 28 stycznia 814 roku, jako dzień narodzin Joanny. Także jej prawdziwe imię wydaje się dość trudne do ustalenia, gdyż w źródłach wspominana jest zarówno jako „Ioannes” jak również „Jutta”, „Mulier Jutte”, „Gilberta”, „Agnes” lub „Glancia”. Nie ma jednak wątpliwości, że chodzi o jedną osobę.

Aby poznać jej losy należy zestawić ze sobą zarówno legendy i mity jak również mniej znane fakty historyczne. Jest to niezmiernie trudne, gdyż w wielu miejscach opisy wydarzeń są ze sobą sprzeczne. Odrzucając jednak rzeczy, które już na pierwszy rzut oka wydają się nieprawdopodobne czy nawet nielogiczne i wysuwając wnioski z tego, co wiemy na pewno – powoli wyłania się nam obraz kobiety, która w wielu dziedzinach wyprzedzała czasy, w których przyszło jej żyć.

Uczoną być

Joanna była trzecim, najmłodszym z dzieci anglosaskiego, katolickiego kapłana, nieznanego nam z imienia tyrana i despoty, często posługującego się przemocą. Matką jej była poganka, wyznawczynią germańskich bogów, całkowicie podległa mężowi. Już od początku ojciec obdarzył ją ogromną niechęcią. Przecież urodzenie się dziewczynki w tamtych czasach traktowano jako osobistą zniewagę, a nawet karę za grzechy. Może to tłumaczyć podejście Joanny do tematu roli kobiety i jej powszechnej niechęci do podporządkowania się mężczyznom. Nie chciała rodzić dzieci i wychodzić za mąż. Jedynym jej celem była edukacja. Problem w tym, że była ona dostępna tylko i wyłącznie mężczyznom. Czy już wtedy w jej głowie zrodził się plan ukrycia się w męskim przebraniu i poświęcenia się karierze naukowej? Tego nie wiemy. Na pewno jednak czuła, że jest stworzona do rzeczy większych niż zajmowanie się domowym ogniskiem.

Legenda o papieżu, który pozostał kobietą

Dalsza część legendy mówi, że historia Joanny to historia ucieczek. Miała trafić do Grecji i poznać tam benedyktyńskiego mnicha o imieniu Frumendiusz. Między nimi zrodziła się miłość i para postanowiła, że już zawsze będą razem. Mnich wkrótce wysłany został do Aten, by kształcić się w jednej ze szkół. Joanna postanowiła towarzyszyć mu w tajemnicy w męskim przebraniu. Zatajając własną płeć zdobyła bardzo rozległe wykształcenie i po niespodziewanym rozstaniu z ukochanym udała się do Rzymu. Pochodzenie jej ojca sprawiło, że zyskała przydomek Jan Anglik (Ioannes Anglicus). We Włoszech udało się jej olśnić miejscowe elity i to tak bardzo, że w niedługim czasie wybraną ją na papieża. Jej rządy jako Jana VIII trwały tylko dwa i pół roku, do czasu gdy zaszła w ciążę i w trakcie uroczystej procesji zaczęła rodzić. Chwilę po porodzie została zlinczowana przez wściekły tłum. Tyle wiadomo ze średniowiecznych legend. Obecnie władze Kościoła jednoznacznie milczą lub zaprzeczają, że taki epizod miał w ogóle miejsce.

Świadectwo w kronikach

Pierwsze potwierdzone przez historyków źródło, dowodzące istnienia kobiety-papieża, to „Chronica Universalis Mettensis” („Powszechna kronika Metzu”), spisana na początku XIII wieku przez mnicha Jana z Mailly (Jean de Mailly).

„(…) a mowa tu o pewnym papieżu lub niechybnie papieżycy. Na liście papieży ani biskupów Rzymu figurować ma zabronione, gdyż okazała się kobietą, która przywdziała męski ubiór i została, dzięki swemu charakterowi i talentom wszelakim, najpierw sekretarzem Kurii, potem kardynałem, i wreszcie papieżem. Jednak pewnego dnia, gdy wsiadała na konia, zaczęła rodzić. Natychmiast, zgodnie z rzymskim prawem, przywiązano ją za nogi do końskiego ogona i wleczono za koniem przez pół ligi (około 700 metrów), podczas gdy ludzie ją kamienowali. Została pochowana tam, gdzie zmarła, i w tym miejscu wyryto napis PPPPPP, który oznacza „Petre, Pater Patrum, Papisse Prodite Partum” („Piotrze, ojcze ojców, ujawnij poród papieżycy”). W tym samym czasie ustanowiony został czterodniowy post, który nazwano „postem papieżycy”.

Jan nie ujawnia imienia papieżycy a wydarzenia przez siebie opisane datuje na rok 1099. Jak to możliwe, że dominikanin pomylił się o prawie 250 lat? Tego nie sposób dziś ustalić, a fakt, że mnich pisał o innej papieżycy, nie został potwierdzony. O istnieniu Kobiety w stolicy apostolskiej pisał także Stefan z Bourbon (Stephen de Bourbon) w „Siedmiu darach Ducha Świętego”. W tym samym czasie, nieznany z imienia, niemiecki franciszkanin przytoczył historię Joanny w swoich „Kronikach mniejszych” („Chronicon Minor”).

Istnienie papieżycy głosili również Francesco Petrarca i Giovanni Boccaccio, dwie wielkie osobowości średniowiecza. Opowieści o papieżycy były wydawane w wielu językach, również w języku polskim. W XVI wieku ukazało się opowiadanie „Historia o papieżu Janie, tego imienia osmym, który był Gilberta, biała głowa z Anglijej i o inszych wielu papieżoch, którzy przed nią i po niej byli. Prawdziwie napisana, a z łacińskiego na polskie pilnie wyłożona. Roku 1560”. Największy rozgłos zdobył jednak nasz rodak – wysoko postawiony dominikanin Marcin z Opawy (zwany również Marcinem Polakiem).

Jakie inne dowody przemawiają za prawdziwością tej historii? Jest co najmniej kilka, które warto przytoczyć. Donna Woolfolk Cross, której powieść „Papieżyca Joanna” na podstawie, której w 2008 roku nakręcono film pod tym samym tytułem, poświęciła kilka lat na podważenie oficjalnej wersji Watykanu. Według niej, głównym dowodem w sprawie papieża-kobiety jest istnienie tak zwanego „gnojnego krzesła” („sella stercoraria”). Aż do XVI wieku, każdy nowy papież musiał siadać na nim w celu udowodnienia, że nie jest kobietą. Pod krzesło z wyciętym w siedzeniu otworem zaglądał najmłodszy kardynał, by chwilę później ogłosić: „Mas nobis nominus est” (łac. Nasz kandydat to mężczyzna). O tym ceremoniale wspominał między innymi Jacopo d’Angelo de Scarparia, humanista włoski, w swojej relacji z intronizacji Grzegorza XII. Czego obawiali się dostojnicy Watykanu? Otóż nie chcieli popełnić drugi raz tego samego błędu, powierzając Kobiecie tak ważnego stanowiska. Kościół oczywiście zaprzecza, że takie badania nowego papieża miały kiedykolwiek miejsce, a krzesło takowe służyło jedynie jako toaleta. Zgodnie z watykańską wersją, „sella stercoraria” otrzymało swą nazwę od pieśni „Podniesienie biednych z gnoju”, śpiewanej przez chór po wyborze papieża. Czemu służyła dziura w tronie, wersja ta nie wyjaśnia. Słabe jest to tłumaczenie, zważywszy na fakt, że pod toaletę zazwyczaj się nie zagląda, zwłaszcza papieżowi. Poza tym, trudno podejrzewać aby pierwszą czynnością, jaką robił nowy papież, było skorzystanie z toalety…

Podczas procesu czeskiego duchownego Jana Husa, oskarżonego o herezję w 1415 roku, doszło do wymownej sceny. Oskarżony nie tylko zaciekle odpierał zarzuty postawione mu przed sądem, sam również próbował oskarżać Kościół i papieża o grzechy i herezję. Nastąpił ostry spór, po którym to inkwizytorzy broniąc się, na każde oskarżenie Husa krzyczeli: „Nie prawda!”. Kiedy jednak Hus podniesionym głosem wypomniał im herezję w postaci wyboru na papieża kobiety, nagle rozległa się cisza i nikt z oskarżycieli nie zaprzeczył, że takie wydarzenie miało miejsce.

Kolejną przesłanką potwierdzającą istnienie papieżycy jest wydarzenie z roku 1276, kiedy papież Jan XX, po wnikliwym przestudiowanie ksiąg papieskich i przeprowadzeniu badań opartych na tajnych watykańskich archiwach, zmienił imię na Jan XXI. Niektórzy przypisują to pominięciu Joanny w „Liber Pontificalis”. Prawdopodobnie właśnie wtedy Jan XX (przyszły Jan XXI) odnalazł informację, że Joanna piastowała funkcję papieża jako Jan VIII.

Najkrótsza droga z rezydencji papieskiej do Bazyliki św. Piotra wiedzie przez Via Sacra. To właśnie na tej ulicy Joanna podczas procesji miała urodzić dziecko i tam też zginąć. Zastanawiające jest to, wszyscy papieże podczas procesji omijali Via Sacra. Również do swojej rezydencji chadzali dłuższą drogą. Zwyczaj ten wprowadzono prawdopodobnie po to, by Ojciec Święty nie stąpał po drodze, splamionej tak wielkim grzechem, jakiego dopuściła się papieżyca.

Kościół wie swoje

Dla przedstawicieli Watykanu największym dowodem na to, że opowieść o Joannie jest tylko wymysłem wrogów Kościoła, jest brak jakichkolwiek materiałów i zapisków o papieżycy z czasów jej rzekomego panowania w Rzymie. Jednak zdają się nie brać pod uwagę jednego oczywistego faktu – istnieje bardzo niewiele źródeł pisanych i innych świadectw z tego okresu, większość zapisków nie przetrwało próby czasu lub zostało zniszczone, gdyż infamia (wymazanie osób z kart historii, poprzez niszczenie dowodów ich istnienia) była wtedy na porządku dziennym nie tylko jeśli chodzi o władze kościelne, ale i świeckie.

Kościół wysuwa argument, że autorami opowieści o Joannie byli dominikanie. Zwracają także uwagę na fakt, że zarówno występujący w tej historii papież Leon IV, Joanna i jej kochanek mnich Frumendiusz należeli do zakonu benedyktynów. Hierarchowie kościelni widzą tu metaforę zakonnej walki o władzę w Rzymie. W końcu Marcin Polak, jeden z propagatorów dyskredytującej Kościół legendy, należał do dominikanów… Dopóki jednak archiwa watykańskie są szczelnie zamknięte dla badaczy i historyków, pozostaje nam wyciągać wnioski z bardzo skąpych źródeł, które dotrwały do naszych czasów.

Rządy papieskie obejmujące okres wczesnego średniowiecza, nazwane są przez historyków „okresem pornokracji” z powodu swojego rozpasania i przywiązywania ogromnej wagi do uciech cielesnych, więc nie powinno nas dziwić, że nie większość duchowieństwa tamtego okresu nie widziała niczego złego z drobnych odstępstw od nauk Jezusa i powszechnie akceptowali niejasne okoliczności wyboru kolejnych papieży. Stąd też, nie może dziwić brak jawnego potępienia wyboru kobiety jako następczyni św. Piotra. Co ciekawe, aż do XVI wieku fakt, że władza papieska była w rękach kobiety, nie budził w dostojnikach kościelnych żadnego zgorszenia. Ci sami duchowni zaliczyli Joannę w 1400 roku, w katedrze w Sienie, do grona legalnych papieży.

Samo istnienie niewiasty, która podstępem wśliznęła się na tron papieski, przez długie wieki uchodziło za fakt – uznawany także na Watykanie. Figura Joanny znalazła się nawet wśród figur innych papieży w katedrze w Sienie. Dziś nie ma już jednak śladu po tym popiersiu, gdyż zaginął w tajemniczych okolicznościach pod koniec XVI wieku. Mniej więcej w tym samym czasie zaginął posąg, przedstawiający rodzącą kobietę, który znajdować się miał w okolicach Via Sacra w Rzymie, czyli w miejscu, gdzie Joanna zakończyła „ziemską posługę”. W miejscu tym znajdowało się także sanktuarium Joanny, gdzie jej wierni wyznawcy modlili się do niej i przynosili dary.

Postscriptum…

W czasach średniowiecza pozycja kobiety w społeczeństwie była znacznie gorsza niż mężczyzny a funkcjonowanie niewiast w życiu publicznym stało się prawie niemożliwe. Historia o kobiecie, powszechnie uważanej wtedy za głupszą od mężczyzny, która oszukała najdostojniejszych ludzi Kościoła i sprawowała nad nimi władzę, musiała przeniknąć do świadomości prostego ludu, wpływając niekorzystnie na opinie o hierarchach kościelnych. Z czasem fakty zmieszały się z legendą, stając się obiektem badań historyków i pasjonatów teorii spiskowych.

Legenda o papieżycy Joannie wpłynęła bardzo głęboko na opinię o całym papiestwie. Przez wiele stuleci opowieść ta była wykorzystywana do ataków na Kościół. Choć historia ta nigdy nie została w stu procentach potwierdzona historycznie, nie stanęło to jednak na przeszkodzie, by wykorzystać ją w nieprzychylny sposób wobec papiestwa, określając ten urząd jako zepsuty, pełen grzechu i głupoty… Więcej informacji znajdziecie na stronie wmrokuhistorii.blogspot.com.

Łukasz Włodarski autor bloga W mroku historii.  Jest to strona o historii ukrytej za fasadą mitów i legend, otulonej płaszczem sekretów, skandali i kontrowersji. Opowieści o pasjach, namiętnościach, zbrodniach i zdradach, o ludziach wielkich i małych, znanych i zapomnianych.

ZOBACZ TAKŻE:

Morderczyni czy raczej ofiara?

Fot. źródło wmrokuhistorii.blogspot.com, kadr z filmu „Papieżyca Joanna” z roku 2008, w reżyserii Sönke Wortmanna. Joannę zagrała Johanna Wokalek.07