Strażnicy nie dali się przekonać. Pizzę dowiózł ktoś inny

Usiłować wymyślać absurdalne wytłumaczenia, próbował przekupstwa i brania na litość. Zapewniał, że leczy się z narkomanii, pokazując na dowód opakowania leków. Wyjaśnił, że „tylko tego dnia” zastąpił je … zakazanym mefedronem, który miał mu dodać energii w żmudnej pracy za kółkiem.

Warszawscy strażnicy miejscy uniemożliwili dalszą jazdę kierowcy, który prowadził pod wpływem narkotyków. Podczas kontroli mężczyzna przyznał, że zmaga się z uzależnieniem.

– Zaproponował wszystkie posiadane pieniądze w zamian za odstąpienie od interwencji. Tłumaczył, że jeśli o sprawie dowie się policja, nie będzie mógł dalej pracować jako dostawca pizzy. Zapewniał, że leczy się z narkomanii, pokazując na dowód leki. Wyjaśnił, że „tylko tego dnia” zastąpił je … zakazanym mefedronem, który miał mu dodać energii w żmudnej pracy za kółkiem. To wyznanie utwierdziło strażników w przeświadczeniu, że mężczyzną powinni zająć się policjanci – podkreślają warszawscy strażnicy miejscy.

Zgodnie z prawem kto pod wpływem środka odurzającego, prowadzi pojazd mechaniczny podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat.

ZOBACZ TAKŻE:

Narkotyki w słodyczach na poczcie. Trzy osoby trafiły do szpitala

Fot., źródło Straż Miejska Warszawa