Jakie szanse na przetrwanie jesiennych i zimowych chłodów w skleconym z desek szałasie ma młodziutka mała suczka i pięcioro szczeniąt? Żadne. Takie historie zwykle kończą się tragicznie – śmiercią szczeniąt i matki. Ich zamarznięte ciałka znajdują ludzie po pierwszej fali mrozów…
– Uka od wiosny biegała po wsi z drugim psem. Pies pojechał do schroniska Małe Boże po zgłoszeniach mieszkańców, a ona została i na początku września się oszczeniła. Ludzie jak ludzie – jedni ją ze wsi przepędzili do lasu, inni zrobili jej w lesie budkę, dokarmiali codzienne i tak zostawili. W nadciągające jesienne i zimowe chłody szanse przeżycia psich dzieci w takich warunkach są marne lub żadne. Dorota Szczepaniak, nasza wolontariuszka prowadząca dom tymczasowy, kilka dni temu dowiedziała się o suczce z pięcioma maluchami, koczującej w lesie. Mimo że nie mamy pieniędzy na utrzymanie tej gromadki, co było robić? Przecież nie zostawi ich na pewną śmierć. Pojechała po nie – informują członkowie Fundacji Canum Argentaria.
Jak dodają, Uka ze strachu trochę wolontariuszkę pogryzła, ale już wszystkie czworonogi są bezpieczne w kotłowni, w kojcu. Jak tylko w tym tygodniu przywiozą domek i postawią go, przeniesie się ją z rodzinką do osobnego pomieszczenia.
– Razem odmienimy zwykły bieg wydarzeń, będzie happy end zamiast zamarzniętych małych ciałek w lesie. Prosimy, pomóżcie nam dokończyć pisanie szczęśliwego zakończenia. Na co zbieramy: opiekę weterynaryjną dla całej szóstki, w szczególności szczepienia i zabezpieczenie przeciw kleszczom. I na sterylizację. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie – apelują członkowie Fundacji.
Zbiórkę znajdziecie na stronie ratujemyzwierzaki.pl.