Nie mogąc chodzić, jeść i pić dogorywały w męczarniach

W przerobionej murowanej oborze z dobudowanym piętrem w ogromnym fetorze i skrajnym zaniedbaniu przebywała niezliczona ilość gołębi z przeróżnymi obrączkami, jak również bez obrączek. Część już padła i gniła. Część w stanie agonalnym, część w stanie ciężkim. Niektórym właśnie odpadały przegniłe kończyny, a reszta powoli czekała na swoją rolę w tym makabrycznym scenariuszu…

– Odebraliśmy 391 gołębi! Umierały gnijąc kawałek po kawałku… Gołąb to wytrzymałe zwierzę, ale nie aż tak, tego żadne stworzenie nie wytrzyma! Ile zwierząt zostało tam zamęczonych przez zaniedbanie? Nie wiemy. Po tym, co zastaliśmy, śmiemy podejrzewać, że setki  – alarmuje Fundacja Animal Rescue Polska.  Otrzymaliśmy zgłoszenie o zaniedbanych gołębiach. Na oko zgłaszającego powinno ich być około 30 sztuk. Pojechaliśmy pod wskazany w interwencji adres – dom ładny, zadbany, odmalowany, kwiatki kwitną w zadbanym ogrodzie i gdyby nie unoszący się fetor, to uznalibyśmy, że to będzie niepotwierdzone zgłoszenie. Zadzwoniliśmy i zostaliśmy wpuszczeni do środka na kontrole warunków. Gdy zobaczyliśmy, co się działo za ładnym domem, wszystkim nam zrobiło się słabo… relacjonuje.

Jak opisują, w przerobionej murowanej oborze z dobudowanym piętrem w ogromnym fetorze i skrajnym zaniedbaniu przebywała niezliczona ilość gołębi z przeróżnymi obrączkami, jak również bez obrączek. Część już padła i gniła. Część w stanie agonalnym, część w stanie ciężkim. Niektórym właśnie odpadały przegniłe kończyny, a reszta powoli czekała na swoją rolę w tym makabrycznym scenariuszu…

 Po dłuższej chwili zjawił się właściciel gołębnika w nienagannym garniturze, białej koszuli i z miną człowieka, któremu właśnie koledzy odbierają ulubioną zabawkę. Rzucał się raz do nas raz do swojej rodziny winiąc wszystkich wokoło za zaistniałą sytuację, ale nie samego siebie. Przy zabezpieczaniu gołębi zadał nam pytanie – ile zapłacimy od sztuki, bo poniósł straty!. Właściciel gołębnika twierdził, że mogły pić wodę z odchodami, czyli sztywną od odchodów papę zalegająca w plastikowych pojemnikach. Nigdy nie widzieliśmy takich piętrowych odchodów pochodzących od ptaków. Tam, gdzie udało się wbić miernik w miękkie warstwy wychodziło 50 cm. Mierzyliśmy na brzegu przy wejściu, bo dalej było trudno wejść i się nie poślizgnąć. Kilka ptaków siedziało bez zadaszenia w zamkniętych klatkach, w których ok 70% powierzchni było wypełnionych odchodami – relacjonują dramat ptaków.

Gołębie nigdy nie były puszczane, nie wiadomo od kiedy tam przebywały. Sądząc po ilości odchodów dramat tych zwierząt trwał już od dawna…

– Ubrani w odzież ochronną, z maskami na twarzy, dużą grupą naszych wolontariuszy oraz z pomocą Fundacji Przyjaciele Braci Mniejszych wyciągaliśmy jednego gołębia za drugim, jednego za drugim… Odebraliśmy 391 gołębi… Tyle jeszcze ptaków czekało na okrutną śmierć… –  podkreślają członkowie Fundacji.  – Prosimy pomóżcie nam je uratować i naprawić to straszne cierpienie. Ptaki nigdy nie były leczone, nie były odrobaczane… Wymagają ogromu pracy i środków. Czy mamy je zostawić na pastwę losu tylko dlatego, że nie cieszą się powszechną sympatią… – pytają.

Szczegóły zbiórki znajdziecie na ratujemyzwierzaki.pl