Nieomal straciła 200 tysięcy złotych

Ta akcja brzmi to jak scenariusz sensacyjnego film. Jest pokrzywdzona, która nieomal zaprzyjaźnia się z oszustem. Są całkiem spore pieniądze i spektakularna akcja policji. I choć mundurowi do znudzenia powtarzają, że nie nie angażują cywili w swoje działania i nie biorą oraz nigdy nie będą brali od nich pieniędzy, to kolejna kobieta dała się nabrać. Miała jednak szczęście.

Cała akcja miała miejsce na warszawskim Śródmieściu. Mokotowscy kryminalni od kilku dni pracowali nad sprawą. Wiedzieli, że oszuści podający się za funkcjonariuszy CBŚ i planują duży skok. Chcieli oszukać 60-latkę na 200 tysięcy złotych.

Stosując znane metody, polegające na wzbudzeniu strachu o pieniądze w pokrzywdzonej i wykorzystując autorytet służb mundurowych oraz prokuratury potrafili ją nakłonić na rozwiązanie funduszu inwestycyjnego. 60-latka miała tam ulokowane 230 tysięcy zł. Na początku wybrała 30 tysięcy zł, a na pozostałe pieniądze musiała poczekać kilka dni. Była tak przekonana, że bierze udział w akcji policji mającej na celu zatrzymanie oszustów bankowych, że nawet nie pomyślała, że współpracuje z przestępcami. A robiła to przez kilka dni. Dzwoniła do banku ustalając, na jakim etapie jest procedura rozwiązania funduszu i na bieżąco relacjonowała to fałszywemu funkcjonariuszowi.

Wszystko zaczęło się 9 maja br. około godziny 11:00. Na stacjonarny telefon pokrzywdzonej zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako Tomasz Kowal z CBŚ z ulicy Wilczej. Mężczyzna podał numer swojej odznaki i w kilku zdaniach wyjaśnił, że pracuje nad sprawą oszustw bankowych. Poinformował kobietę, że jeśli ma pieniądze w banku, to są one zagrożone i może ona wszystko stracić. Dla potwierdzenia, że faktycznie jest policjantem polecił jej wybrać nr 997, podkreślając, żeby się nie rozłączała. Słuchawkę odebrał drugi z przestępców, który potwierdził, że Tomasz Kowal to funkcjonariusz CBŚ, który zajmują się sprawą zmierzającą do zatrzymania oszustów bankowych. Zapytał nawet kobietę czy czuje się zagrożona i czy ma przysłać patrol Policji do jej mieszkania. To utwierdziło 60-latkę w tym, że na pewno na do czynienia z prawdziwymi funkcjonariuszami. Wróciła, więc do rozmowy z pierwszym dzwoniącym – relacjonują policjanci z Warszawy. – Mężczyzna wypytał ją jakimi środkami dysponuje, a pokrzywdzona powiedziała mu wszystko o lokatach, inwestycjach i oszczędnościach. Powiedział jej, żeby zostawiła na razie lokatę, a zlikwidowała fundusz inwestycyjny. On w tej chwili blokuje jej konta i umieszcza tam pieniądze policyjne. Jej oszczędności będą bezpieczne, tylko będzie musiała je wybrać z banku, ponieważ oszuści mogą jej ukraść. Przestrzegł ją, aby była ostrożna w prowadzeniu dyskusji z pracownikami banku, bo może być obserwowana. Zaznaczył, żeby pieniądze wybierała w małych kwotach, aby nikt się nie domyślił.

Jak informują policjanci, wystraszona kobieta pojechała do banku. Złożyła polecenie zamknięcia funduszu inwestycyjnego i przy okazji wybrała 30 tysięcy zł, które zabrała do domu. Fałszywy policjant ustalił z pokrzywdzoną hasło, zastrzegając, że może rozmawiać tylko z człowiekiem, który się nim posłuży i wysłał ją po zakup telefonu komórkowego, żeby mieć stały kontakt. Kobieta bez namysłu wykonała polecenie. Po zakupie aparatu numer przekazała oszustowi. Od tej pory była z nim w codziennym kontakcie. On dzwonił każdego dnia, a ona na bieżąco przekazywała informacje.

Kiedy 21 maja otrzymała telefon z banku, że możliwe jest wybranie pieniędzy z inwestycji, poinformowała o tym, niemal zaprzyjaźnionego już z nią oszusta. Ten kazał jej pojechać do banku. Kobieta zabrała z domu 30 tysięcy zł wsiadła do tramwaju i pojechała do swojej placówki na warszawskim Śródmieściu. Tam pobrała 200 tysięcy zł. Pieniądze miała w dużej kopercie. Dodatkowo włożyła je do reklamówki. Zgodnie z dyspozycją przed bankiem miał czekać na nią mężczyzna, który miał podać umówione wcześniej hasło. Po kilku minutach tak się stało. Właścicielka pieniędzy wręczyła je mężczyźnie, a następnie zgodnie z dyspozycjami wróciła do mieszkania. Gdy była u siebie ten sam mężczyzna zadzwonił jeszcze raz upewniając się, że cała akcja przebiegła bez problemów. Pokrzywdzona potwierdziła i to była jej ostatnia rozmowa z przestępcą. Po kilku minutach do jej drzwi zapukał prawdziwy policjant z wydziału kryminalnego z Mokotowa. Wylegitymował się, przedstawił, a następnie poinformował, że padła ofiara oszustwa.

– Zaplanowane przez policjantów działania przebiegły zgodnie z planem. Obserwowali kobietę, która weszła do banku. Wiedzieli, że wyjdzie z pieniędzmi. Gdy to zrobiła i przekazała pieniądze 23-latkowi wkroczyli do akcji. Pokrzywdzona nie wiedziała co się dzieje, ponieważ wróciła do domu. Funkcjonariusze natomiast dokonali dynamicznego zatrzymania Adriana G. Niechętnie rozstawał się z reklamówką, w której znajdowało się 200 tysięcy zł. Stawiał czynny i bierny opór kryminalnym. Na próżno. Kilka minut później został przewieziony do komendy przy ul. Malczewskiego, a po czynnościach trafił do policyjnego aresztu. Na wniosek policjantów i prokuratora został aresztowany na 3 miesiące. Teraz grozi mu kara do 8 lat więzienia – podsumowują akcję stołeczni policjanci.

I dodają, nigdy pod żadnym pozorem prosimy nie przekazywać pieniędzy nikomu kto podaje się za policjanta czy funkcjonariusza innych służb. To oszust! Policjanci nie angażują cywili w swoje działania. Nie biorą i nigdy nie będą brali od nich pieniędzy. Nie robią tego też funkcjonariusze CBŚP ani prokuratorzy. 

Fot., źródło policja.waw.pl