Kryjówka miała wielkość kawalerki, a żyło w niej 40 osób

Dokładnie 75 lat temu Niemcy odkryli lokalizację bunkra dla Żydów, uciekinierów z warszawskiego getta. Powierzchnia bunkra, który pieszczotliwie nazywano „Krysią”, wynosiła 28 metrów kwadratowych, natomiast jego wysokość – 1,83 m. Od momentu powstania schronu do dnia dekonspiracji 7 marca 1944 roku ukryło się tam około 40 osób. Wśród nich był historyk Emanuel Ringelblum z żoną Judytą i synem Urim.

W akcję pomocy ukrywającym się zaangażowana była rodzina Wolskich. To właśnie na terenie ich posesji na warszawskiej Ochocie przy ulicy Grójeckiej 81 (inne źródła podają 84) powstała kryjówka. Znajdowały się w niej dwa rzędy prycz do spania dla 34 osób oraz dodatkowo łóżka polowe, na środku ustawiono stoły i ławy. Bunkier posiadał również kuchenkę podłączoną do komina sąsiedniego budynku, bieżącą wodę, światło i prowizoryczną toaletę. Warunki życia w tak licznie zamieszkanym bunkrze były jednak trudne. Życie toczyło się tam głównie w nocy. Był to czas na rozmowy, naukę, gotowanie, zabawy z dziećmi. O tej porze także Wolscy dostarczali ukrywanym jedzenie i wynosili nieczystości. 

Prawdopodobnie na skutek donosu znanego w Warszawie konfidenta, 18-letniego Jana Łakińskiego, lub, jak sugerują inne źródła, byłej dziewczyny Mieczysława Wolskiego, która w ten sposób chciała zemścić się za zerwanie związku, Niemcy dowiedzieli się o istnieniu kryjówki dla Żydów. 7 marca 1944 roku Niemcy oraz funkcjonariusze policji granatowej przybyli do domu Wolskich i skierowali się do miejsca, w którym znajdował się bunkier. 

  7 marca 1944 roku przed południem do kuchni, w której była mama, brat Mieczysław, ja i chora siostra Halina przyszli Niemcy i granatowi policjanci. Zabrali brata i zaprowadzili prosto do ogrodu do szklarni. W tym czasie szybko wpadłam do pokoju i opuściłam roletę na znak niebezpieczeństwa. Janusz był przy szklarni, jak zobaczył opuszczoną roletę wpadł do Krysi i tam został. Przez okno zobaczyłam Niemców przy Krysi i wychodzących z niej Żydów, którzy ustawiali się pod ścianą z podniesionymi rękami – opisywała Wanda Szandurska z domu Wolska.

Niemcy zabrali wszystkich Żydów wyciągniętych z bunkra. Dołączono do nich Mieczysława Wolskiego oraz, według zeznania Wandy Szandurskiej, także pielęgniarkę Marię Czekajewską, która w razie potrzeby udzielała pomocy medycznej (inne źródła podają, że aresztowana została nie Maria, ale Halina, siostra Wandy którą po kilku dniach wypuszczono). Wszystkich rozstrzelano prawdopodobnie trzy dni później na terenie nieistniejącego już getta.

Tego samego dnia czy następnego, „Krysia” została zrabowana, a potem – jak wspominała Wanda Szandurska – spalona. Jeszcze trzy dni stały posterunki policji granatowej, potem je zdjęto.

Po tym wydarzeniu znajomi i bliscy niechętnie odnosili się do Wolskich. Mimo to po latach Wanda konstatowała: „Jeszcze do dziś nie rozmawiamy z nikim o historii Krysi, a przecież to nie było przestępstwo pomóc ratować życie ludziom”.

Za swoje czyny rodzina Wolskich – Mieczysław, Małgorzata, Halina Michalecka, Wanda Szandurska oraz Janusz Wysocki w 1989 r. zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

W tekście wykorzystano fragmenty artykułu dr Aleksandry Namysło opublikowanego na portalu Sprawiedliwi.org.pl prowadzonym przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Pełną  historię bunkra „Krysia” znajdziecie na stronie Sprawiedliwi.org.pl/pl/historie-pomocy/historia-bunkra-krysia

Fot. wnętrze kryjówki w getcie – Jürgen Stroop, Es gibt keinen jüdischen Wohnbezirk in Warschau mehr!, Warschau 1943/domena publiczna, Ekartkazwarszawy.pl