Taksówkarz okradł nietrzeźwego przechodnia. Nie wie czemu to zrobił (video)

Kiedy strażnik miejski z Krakowa zobaczył na miejskim monitoringu, że pijany mężczyzna potknął się i przewrócił wysłał na miejsce patrol. Szybciej był pewien taksówkarz, który podszedł do pana będącego „pod wpływem”. Wydawałoby się, że chce mu pomóc, ale zamiast tego ukradł mu… telefon, po czym wsiadł do taksówki i odjechał. Kilkadziesiąt minut później został zatrzymany. Złodziej tłumaczył, że nie wie jak to się stało, że jego „dobre zamiary pomocy” pijanemu zmieniły się w kradzież.

Jak relacjonują policjanci z Krakowa, dwa dni temu nad ranem (około godziny 4:00) pracownik Straży Miejskiej w Krakowie obsługujący miejski monitoring zauważył idącego chwiejnym krokiem mężczyznę. Jego zachowanie wskazywało, że może znajdować się pod wpływem alkoholu. W pewnej chwili na wysokości krakowskiej Filharmonii mężczyzna potknął się i przewrócił. Na monitoringu można było zauważyć, że mężczyzna trzyma w ręce telefon – próbując dzwonić, lecz nagle komórka wypadła mu z ręki upadając na chodnik. Operator widząc jaki jest stan mężczyzny, na miejsce skierował patrol straży miejskiej.

„Dobry zamiar pomocy” zmienił się w kradzież

– Jednak przed przyjazdem strażników, pojawiła się tam taksówka. Jej kierowca bacznie rozglądając się i sprawdzając, czy nie ma w pobliżu osób postronnych podszedł do siedzącego mężczyzny. Kucnął przy nim – nadal rozglądając się czy aby na budynku nie ma zamontowanych kamer. Gdy był pewien, że nikt go nie widzi podniósł telefon z chodnika, wsiadł do swojej taksówki i odjechał – relacjonują krakowscy mundurowi. – Operator monitoringu krakowskiej straży miejskiej na bieżąco informował policjantów, gdzie przemieszcza się taksówkarz. Mężczyzna został namierzony kilkadziesiąt minut później w rejonie placu Dominikańskiego. To właśnie tam został zatrzymany przez patrol policji. Podczas sprawdzenia okazało się, że w międzyczasie złodziej zdążył ukryć skradziony łup. Telefon schowany był w bramie kamienicy, w której mieszkał zatrzymany 63-latek. Komórka warta prawie 1400 złotych wróciła już do prawowitego właściciela.

Następnie taksówkarz trafił na komisariat, gdzie został przesłuchany. Usłyszał zarzuty kradzieży – za co grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Złodziej tłumaczył, że nie wie jak to się stało, że jego „dobre zamiary pomocy” pijanemu mężczyźnie zmieniły się w zamiar kradzieży.