Potwór na działkach, zgubiona komórka i kilkadziesiąt nietoperzy w mieszkaniu

„– Dobry wieczór, Straż Miejska? Zgubiłam komórkę, prawdopodobnie wpadła do kontenera na śmieci, w altance na dole. Proszę zadzwonić za 5 minut na numer (tu pani podzieliła się numerem), ja zejdę na dół i go namierzę. Proszę zadzwonić ze trzy razy, żebym miała szansę, a jak znajdę – to zadzwonię, że już mam.” Wśród blisko 650 tysięcy poważnych zgłoszeń, jakie otrzymała w zeszłym roku warszawska straż miejska są też takie jak powyższe, które na długo pozostaną w pamięci funkcjonariuszy.  Oto przegląd najbardziej zaskakujących interwencji Anno Domini 2018. 

Przewraca się, zamiast stać

Stołeczna straż miejska jednego dnia otrzymuje około 2000 zgłoszeń. Na każde strażnicy mają obowiązek zareagować. Bywają jednak osoby, które zdają się nie odróżniać „spraw ważnych od ważniejszych”.

W pewną czerwcową noc, w ochockiej części Alej Jerozolimskich, strażniczy patrol został poproszony o interwencję w sprawie torby słodyczy. Warszawiak martwił się, ponieważ ochrona osiedla, na którym je znalazł nie chciała się nimi zaopiekować.

Całkiem niedawno, pod numer 986 zadzwoniła z kolei niefortunna nabywczyni choinki. Drzewko „przewracało się, zamiast stać”. Pani przekonywała, że jest wybrakowane, a od straży oczekiwała pomocy przy składaniu reklamacji u sprzedawcy.

Strażnicy otrzymali też zgłoszenie w sprawie kotka, który przechadzał się po masce nieswojego samochodu. Po dotarciu patrolu na miejsce, kotek był już gdzie indziej. W związku z tym zgłaszający właściciel auta domagał się wyciągnięcia konsekwencji wobec sąsiada, do którego rzekomo należał czworonóg.

Spore wzruszenie funkcjonariuszy na Białołęce budzi po dziś dzień „sprawa kaczuszek”. Zaniepokojony obywatel alarmował, że jeszcze niedawno „kaczka wodziła po stawie 7 kaczątek, a teraz już tylko 5”. Liczebność stadka (6 sztuk) została potwierdzona, jednak losu rzekomo zaginionej dwójki nie sposób było ustalić…

Zwierzęta to  temat – rzeka…

Pod koniec listopada, w jednym z mieszkań nowoczesnego apartamentowca objawiła się szynszyla. Ekopatrol, spodziewał się, że zwierzątko to zbiegły pupil któregoś z sąsiadów. Na miejscu zastał wypłoszonego, dzikiego szczura, którego po odłowieniu wypuścił na wolność.

Miła niespodzianka spotkała w marcu strażników z Żoliborza. „Martwy kot” z (nomen omen) ulicy Kłopot, do którego jechali, okazał się na szczęście tylko… zwiniętą szmatą.

W lipcu masową wyobraźnię rozgrzał pyton tygrysi, który miał objawić się w podwarszawskim Konstancinie. Na bazie tej informacji, strażnicy mieli latem sporo pracy…
Mały staw, gdzieś pomiędzy blokami na Ursynowie. A tam, „w trzcinach pręży się wąż. Groźny, zielony, pręgowany na żółto. Strach dzieci na dwór wypuścić”. Fałszywy alarm – zwierzę to tylko gumowa zabawka.

Spore emocje wśród działkowiczów we Włochach wzbudziła sprawa potwora, jaki miał tam grasować w połowie września. Poszukiwania, widzianego tam ponoć, jaszczura trwały trzy dni. Gad miał mierzyć około 1 metra i 40 cm. Objawił się tylko raz. Później postrach siały za to pozostawiane przezeń ślady. Odciski pazurów były tylko preludium, bo dzień potem ktoś zgłosił, że jaszczur pożarł mu kota! Drapieżcy nadal nikt nie widział, za to wersję z kotem miały potwierdzać znalezione kolejnego dnia odchody. Ostatecznie, po przeczesaniu działek, sprawę można było zakwalifikować do kategorii miejskich legend.

Był też aligator z Inflanckiej. Zwierzę co prawda nieduże, jednak przyczaiło się w strategicznym punkcie – w krzakach, na drodze do centrum handlowego. Śródmiejscy strażnicy zdemaskowali potwora, który był … wypchany. Eksponat ułożono w taki sposób, by nie budził popłochu oraz dopilnowano usunięcia kukły, zanim w Straży na nowo rozdzwonią się telefony…

Niby śmieszne

Zdarza się jednak, że z pozoru śmieszne sytuacje, okazują się dla zgłaszających bardzo kłopotliwe. Tak było w przypadku jednej z mieszkanek Śródmieścia, która po powrocie z urlopu zastała we własnym mieszkaniu… stado nietoperzy. Sytuacja wydawała się dość nieprawdopodobna i pewnie z takim nastawieniem jechali na miejsce interwencji strażnicy. Tam czekał ich niecodzienny widok. W mieszkaniu spało kilkadziesiąt nocnych ssaków. Był środek dnia, dlatego, aby uniknąć rozdrażnienia zwierząt, działania przełożono na wieczór. Po zmroku, wyposażeni w strażackie skafandry funkcjonariusze z Ekopatrolu, pomogli większości nietoperzy powrócić do naturalnego środowiska przez otwarte okna. Resztę odłowiono i wypuszczono już na dworze.

Zwykłe, ludzkie sprawy

Jak podkreślają stołeczni strażnicy miejscy, ich służba z roku na rok, cieszy się coraz większym zaufaniem. Bywa jednak, że jego przejawy zaskakują nas – strażników.
Na początku listopada zostaliśmy poproszeni o pomoc w kłopocie, który mógł spotkać każdego. Mieszkanka Żoliborza zatrzasnęła się w mieszkaniu. Klucz pozostał w zamku – po zewnętrznej stronie drzwi. Uwięziona poprosiła dyżurnego o przysłanie patrolu, który ją uwolni. Bez oporów podała numer mieszkania, kod do domofonu i czekała na pomoc.

Niemal każdemu zdarzyło się zawieruszyć gdzieś telefon. Spotkało to również mieszkankę Woli, w środku wiosennej nocy. Co zwykle robi się w takiej sytuacji? „– Dobry wieczór, Straż Miejska? Zgubiłam komórkę, prawdopodobnie wpadła do kontenera na śmieci, w altance na dole. Proszę zadzwonić za 5 minut na numer (tu pani podzieliła się numerem), ja zejdę na dół i go namierzę. Proszę zadzwonić ze trzy razy, żebym miała szansę, a jak znajdę – to zadzwonię, że już mam.

Dwa dni później, też w środku nocy, rozdzwoniły się telefony z innego wolskiego osiedla. Lokatorzy alarmowali, że ktoś zamknął na balkonie dwie osoby i poszedł spać. Zgłaszający nie chcieli fatygować strażników. Prosili jedynie o telefon do portiera, żeby poszedł do lokalu 53, obudzić właściciela.

Przyjaciele Straży

Jak co roku strażników wspierała grupa „stałych współpracowników”. Osoby te w większości działają w dobrej wierze, nie do końca zdając sobie jednak sprawę z konsekwencji swojej kreatywności.
Jednym z ulubieńców ich formacji jest obywatel, który zarzuca władze miasta pomysłami racjonalizatorskimi dotyczącymi Straży. Wśród propozycji, jakie trafiły na biurko jednego z naczelników jest chociażby pomysł zakupu hulajnóg, na których przemieszczać miałyby się miejskie patrole.

Oprócz racjonalizatorów są też samozwańczy stróże porządku. Jednego dnia potrafią oni złożyć nawet kilkadziesiąt (!) zgłoszeń, dotyczących naruszania porządku publicznego. A każde z innego punktu miasta. Stróże porządku zwykle wolą pozostawać anonimowi, kryjąc się za pseudonimami.

Absolutnie jawnego stróża ma jednak Wola. Mężczyzna kilkanaście razy na dzień informuje o różnego rodzaju nieprawidłowościach. Podczas gdy u innych „stróżów porządku” raczej obowiązuje specjalizacja (np. walka z nadużywaniem alkoholu lub niszczeniem zieleni), w przypadku stróża Woli zgłoszenia obejmują cały przekrój wykroczeń: od złego parkowania, poprzez niezgodną z prawem jazdę rowerem, zalegające śmieci, aż po oblodzone schody. Wszystkie zgłoszenia są niezwykle precyzyjne, a wolski obserwator regularnie stawia się w siedzibie straży, uzupełniając swoje zgłoszenia. Nawet jeśli wymaga to poświęcenia wielu godzin prywatnego czasu.
Taki funkcjonariusz byłby prawdziwym skarbem, jednak stróż Woli… woli działać społecznie.

Nie do pobicia

Jak podkreślają strażnicy, na miano absolutnej rewelacji 2018 roku zasłużyło zgłoszenie kobiety z Białołęki. Domagała się ona interwencji straży, ponieważ… napadło na nią stado meszek. Nawet jeśli w toku rozmowy uzupełniła, że chodziłoby jej o jakiś oprysk okolicy lub chociaż o pokierowanie w tej sprawie – ci, którzy mieli okazję zobaczyć minę dyżurnego przyjmującego tamto zgłoszenie, nigdy tego widoku nie zapomną.

Nie zapominajmy

W życiu strażnika zdarzają się chwile zabawne, niezwykłe czy zaskakujące. Jak przypominają jednak mundurowi, trzeba pamiętać, że jest to ledwie kilka spośród pół miliona interwencji, jakie rocznie podejmuje ta formacja. Interwencji trudnych, wymagających ofiarności, wysiłku, cierpliwości, a często też odporności na nieprzychylny odbiór społeczny niektórych strażniczych obowiązków. Strażnik na każde zgłoszenie ma obowiązek zareagować. Dobrze mieć to na uwadze nim pochopnie, przy byle błahostce sięgniemy po telefon. Sięgajmy za to po niego zawsze, kiedy sprawa wymaga interwencji.

ZOBACZ TAKŻE:

Pająki ptaszniki na ścianie bloku wzbudziły panikę

Źródło Strazmiejska.waw.pl