Ganiał na pełnym gazie watahę wilków po bieszczadzkich, chronionych bezdrożach

Kierowca, który wraz z osobą towarzyszącą w połowie grudnia gonił watahę wilków samochodem terenowym w Bieszczadach sam zgłosił się na policję. Został ukarany grzywną w wysokości 800 złotych. Świadkiem rajdu był fotograf przyrody Mateusz Matysiak, który poinformował Nadleśnictwo Lutowiska i nagłośnił sprawę w mediach społecznościowych.

Otóż nie mieliśmy dziś z watahą dobrego wieczoru. I pół biedy z moim całodniowym, zmarnowanym wyczekiwaniem w przeklętym wietrze na jakikolwiek ruch słodko śpiących cały dzień wilków. Ale bezczelnemu, bezpardonowemu Krakusowi w wyprawowym grand cherokee’m z szeroko uśmiechniętą pasażerką, odpuścić nie sposób. Bo czy ktoś taki, kto gania na pełnym gazie watahę wilków po bieszczadzkich, chronionych bezdrożach (z dala od dróg i stokówek) zasługuje na milczenie i bezczynność?! – napisał na profilu Bieszczadzcy Mocarze fotograf przyrody Mateusz Matysiak.

Fotograf wykonał kilka zdjęć po czym zatrzymał szarżującego za wilkami mężczyznę. Kierowca terenówki tłumaczył się, że ma pozwolenie na wjazd samochodem wydane przez nadleśnictwo, co okazało się nieprawdą.

Jak wyjaśnił Rafał Osiecki, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Lutowiska sprawa została zgłoszona na policję. Kierowca terenówki złamał kilka zakazów: wjechał w ostoję żubrów, płoszył i gonił wilki, które są zwierzętami chronionymi oraz wjechał bez pozwolenia na leśne drogi i do rezerwatu. Leśnik podkreślał, że  turyści musieli wiedzieć, gdzie wjeżdżają. Niestety, jak przyznają leśnicy wjazdy samochodami na obszary chronione w Bieszczadach zdarzają się coraz częściej. Apelują, aby takie przypadki natychmiast zgłaszać do Straży Leśnej. 

Sprawca, po nagłośnieniu zdarzenia przez media sam zgłosił się do nadleśnictwa, przyznał się do winy i wyraził skruchę. Po przesłuchaniu nałożona została na niego łączna kara w wysokości 800 złotych za naruszenie zakazu wjazdu na tereny leśne i za płoszenie zwierząt. Brak było jednoznacznych dowodów na wjazd od rezerwatu, stąd podstawą ukarania było złamanie zakazu wjazdu pojazdem silnikowym na teren leśny i zakazu płoszenia zwierząt.

To pierwszy tego typu stwierdzony i ukarany przypadek na terenie naszych lasów – podkreśla Wojciech Zajdel, specjalista ds. ochrony mienia w RDLP w Krośnie. –  Zazwyczaj płoszenia zwierzyny dopuszczają się właściciele psów, puszczając je luzem. W tym roku stwierdzono już 15 takich wykroczeń, w ubiegłym roku było ich 24.

ZOBACZ TAKŻE:

Ptasi turysta, co gardził wołowiną, a lubił kurze korpusy

Wyrosła na niezłego rozrabiakę

Fot. główne ma charakter poglądowy, źródło lasy.gov.pl