Wypuszczanie karpia do rzeki nie ma sensu!

Krzyk, pisk, wycie, wykrzywiona twarz, łzy – to sygnały, które od razu odbieramy jako cierpienie. Dlatego łatwo nam rozpoznać cierpienie u psa, trudniej u kota, a z rozpoznaniem cierpienia u ryby mamy bardzo duży problem. Obchodzony 20 grudnia Dzień Ryby ma przyczynić się do postrzegania ich jako istot zdolnych do odczuwania. Inicjator tego dnia – Stowarzyszenie Empatia –  mierzy się zatem z stereotypami i mitami na ich temat. 

* Czy ryby rzeczywiście czują ból? Może mają tylko odruchy?
Wszystko wskazuje na to, że ryby odczuwają ból i cierpią z tego powodu. Posiadają receptory bólu (nocyceptory), którymi odbierają bodźce mechaniczne (np. uderzenie), termiczne (np. wysoka temperatura), elektryczne (porażenie prądem), chemiczne (substancja rozpuszczona w wodzie). Sygnały bólowe biegną wzdłuż nerwów do mózgu i tam są przetwarzane. Ryby kojarzą potem ból z sytuacją czy obiektem, zapamiętują i unikają ich. Trudno nazwać to odruchem, prawda?

*  Dlaczego tak trudno jest się przekonać, że ryby to czujące i myślące zwierzęta?
Główną przeszkodą dla naszego współodczuwania jest fakt, że jesteśmy wyczuleni na głos i mimikę twarzy. Krzyk, pisk, wycie, wykrzywiona twarz, łzy – to sygnały, które od razu odbieramy jako cierpienie. Dlatego łatwo nam rozpoznać cierpienie u psa, trudniej u kota, a z rozpoznaniem cierpienia u ryby mamy bardzo duży problem. Problem mają też w związku z tym ryby, których cierpienie ignorujemy.

* A może wystarczy zabić rybę bezboleśnie i po sprawie?
Tu znowu wracamy do psa. Czy odebranie życia psu nie jest żadnym problemem jeśli zrobimy to bezboleśnie? Czy nie trzeba do tego jeszcze poważnego powodu? Akceptujemy eutanazję, czyli zabicie psa w sytuacji, gdy jego choroba jest nieuleczalna i sprawia mu tyle cierpienia, że jego życie jest nie do zniesienia. Nie akceptujemy zabicia psa (nawet bezbolesnego) dla naszej wygody (np. wyjazd na wakacje), a tym bardziej dla przyjemności (np. żeby zrobić sobie z niego obszycie do kurtki). Życie psa jest dla niego tak samo cenne, jak życie krowy dla krowy czy życie ryby dla niej samej.

* Czy chodzi o to, żeby kupować martwe karpie?
Jeśli rozmawiamy o szacunku wobec zwierząt, to chodzi o coś więcej. Jeśli nie zrobilibyście krzywdy swojemu psu, bądźcie też gotowi powiedzieć: nie zjem karpia na święta, nie zjem tuńczyka z puszki ani smażonej ryby nad morzem. Zwierzęta nie zasługują na takie traktowanie. Po prostu. Dołączcie do tych, którzy mówią: nie chcę krzywdzić słabszych. Bądźcie gotowi pomyśleć o weganizmie.

Ziarna dla ludzi i ptaków

* Czy sprzedaż karpi to jedyny problem jaki spotyka ryby?
Zdecydowanie nie. Roczna sprzedaż karpi, z której ponad 90 procent przypada na grudzień, stanowi mniej niż 1 procent rocznej liczby ryb zabitych w ramach rybołówstwa. Zaś cierpienie karpi, którego świadkiem jesteśmy w sklepie to końcówka gehenny na jaką skazane są te zwierzęta tłocząc się w stawie, przeżywając spuszczanie wody, ładowanie do samochodów i przewóz bez wody do sklepów.

* Czy mogę jakoś pomóc karpiom?
Nie da się zrobić zbyt wiele dla zwierząt, które są już w sprzedaży. Na pewno można zwracać uwagę sprzedawcom, aby w zbiorniku było tak dużo wody i wystarczająco dużo miejsca, by ryby mogły utrzymać się w pozycji pionowej (zamiast leżeć na boku, jedna ryba na drugiej). Z pewnością można wezwać kierownika, jeśli zobaczymy, że karp został sprzedany żywy do zwykłej reklamówki, lub gdy widzimy, że w zbiorniku pływają ryby w wyraźny sposób ranne. W takiej sytuacji można też wezwać policję lub zgłosić zdarzenie do powiatowego lekarza weterynarii. Jednak najważniejszą rzeczą jest nie płacić za krzywdzenie zwierząt, nie tworzyć popytu na produkty okupione cierpieniem i śmiercią zwierząt. Skoro można żyć zdrowo na diecie roślinnej, to warto to robić.

* A może wypuścić karpia do rzeki?
Przy odpowiedzi na to pytanie trzeba rozważyć przynajmniej dwa aspekty. Po pierwsze czy będzie to bezpieczne dla karpia i innych zwierząt, do których dołączy? Na pewno są wątpliwości czy zwierzę hodowane w stawie i karmione karmą poradzi sobie samo ze zdobywaniem pokarmu. Często karpie są ogólnie w złym stanie i nadają się bardziej do leczenia niż wypuszczenia. Mogą też przenieść choroby ze stawu do środowiska, w którym się znajdą lub na odwrót – zetknąć się z chorobami, z którymi nie miały żadnej styczności w stawie hodowlanym.

Po drugie czy to jest legalne? Są pewne przesłanki, żeby twierdzić, że nie jest to legalne. Istnieje rozporządzenie Ministra Rolnictwa, według którego karp jest uznany za gatunek nierodzimy, dla którego jest wymagane zezwolenie na wprowadzenie. Oprócz tego możemy się też zastanawiać, czy nie dofinansowujemy w ten sposób hodowców karpi, jeśli kupujemy od nich zwierzęta, by je wypuszczać. Najlepiej byłoby, gdyby obok schronisk dla zwierząt lądowych powstawały też schroniska dla zwierząt wodnych, z odpowiednio dużymi zbiornikami wody dla takich ryb jak karp. Więcej informacji znajdziecie na stronie Stowarzyszenia Empatia.

ZOBACZ TAKŻE:

Orzechy mogą zastąpić ryby