Kangur na działce, łoś na ulicy

W długi majowy weekend ludzie gromadnie opuszczali miasta. Zwierzęta też poczuły turystyczny zew, ale wybrały odwrotny kierunek – odwiedziły Kraków i Świdnik.

Tym sposobem Kraków zbliżył się nadspodziewanie blisko do Australii. A to wszystko za sprawą kangura, który jak gdyby nigdy nic skakał sobie po działce przy ulicy Osterwy. Krakowska straż miejska, choć na co dzień nie interweniuje raczej w sprawie skaczących torbaczy, stanęła na wysokości zadania. Po chwilowej konsternacji na miejsce został wysłany patrol. Co ciekawe, kangur nie był uciekinierem z ogrodu zoologicznego, ale ma swojego właściciela, który zresztą już go poszukiwał. Krakowscy strażnicy miejscy pomogli mu zatem złapać z „zgubę”, a przy okazji wręczyli mandat „za niezabezpieczenie miejsca przebywania zwierzęcia”. Nie wiemy, niestety, co ciekawski torbacz zwiedził w Krakowie i czy udało mu się skoczyć na Wieżę Mariacką.

Świdnickich mundurowych zaskoczył z kolei łoś, który podobno jak ten z serialu „Przystanek Alaska”, spacerował po jednej z głównych ulic Świdnicy. Jak podkreślają tamtejsi mundurowi, za nic miał przepisy ruchu drogowego i pokonywał ulice w miejscach do tego niewyznaczonych, za to z niezwykłym zaciekawieniem przyglądał się znakom drogowym. Na takie „łamanie” prawa policja nie mogła sobie pozwolić. Przegoniła łosia w stronę łąk, znajdujących się na peryferiach miasta. Łoś jednak „zadrwił” z ich wysiłków i kilka godzin później „odwiedził” podwórko jednej z posesji na skraju miasta. Znowu wysłano patrol. Tym razem łoś „przestraszył się” chyba konsekwencji prawnych i na widok radiowozu w pośpiechu przeskoczył przez płot i oddalił się w stronę pobliskich lasów. Mandatu tym razem nie było, skończyło się na pouczeniu ;)