Lord Vader łapie stopa

O korzyściach podróżowania autostopem z fanem łapania stopa Dariuszem Borysem rozmawia Anna Krzesińska.

Autostop, autostop, wsiadaj bracie dalej hop. Rusza wóz, będzie wiózł, będzie wiózł nas dziś ten wóz” – śpiewała przed laty Karin Stanek. A Ty kiedy po raz pierwszy złapałeś autostopa?

To było jeszcze w czasach szkolnych. Mieszkałem daleko od szkoły i w pewnym momencie stwierdziłem, że będzie zdecydowanie szybciej jak pojadę stopem. Będąc harcerzem i studentem także jeździłem na stopa. Zawsze byłem szybszy od tych, co jechali autobusem czy pociągiem. I musiałem na nich czekać (uśmiech). Ponieważ mieszkam przy drodze wojewódzkiej, zdecydowanie najszybciej dojeżdżałem do Wrocławia, gdzie studiowałem, autostopem. Był i jest to dla mnie zdecydowanie ciekawszy sposób podróżowania, bo w środkach transportu publicznego raczej nie nawiąże się interakcji. A każda moja autostopowa podróż to ciekawa historia. Otrzymałem m.in. mnóstwo propozycji pracy. Czasami żałowałem, że zamiast książek nie mam namiotu, bo np. ktoś jechał do Hiszpanii i chciał mnie zabrać….

Wiem, że sporo podróżujesz stopem, zatem opowiedz o kilku swoich najciekawszych przejazdach.

Rzeczywiście, mam kilka interesujących historii. Kiedyś jechałem polskim wybrzeżem i zabrali mnie uzdrowiciele. Miałem wtedy problem z kolanem i oni stwierdzili, że mi pomogą. Odprawili jakieś „rytuały”. Niestety, okazałem się wyjątkowo trudnym „pacjentem” bo nie zadziałało. (uśmiech). Miło wspominam też wyścigi autostopowe z Wrocławia. Raz jako Juliusz Cezar pojechałem do Rzymu Kolejnym razem z kolegą przebraliśmy się za Lorda Vadera i szturmowca. Wtedy to zatrzymała nas czeska policja, bo łapaliśmy stopa tam, gdzie nie powinniśmy, czyli na autostradzie. Śmieliśmy się później z kolegą, że była to najdroższa powózka w naszym życiu, bo z policjantami przejechaliśmy kilometr (do miejsca, gdzie mogliśmy bezpiecznie łapać stopa) i kosztowała nas to po 50 euro. Kiedyś w Holandii wracałem z inscenizacji bitwy o Arnhem z czasów II Wojny Światowej i złapałem na stopa jeepa Willys MB z kierowcą równie jak auto przeniesionym z innej epoki, na ostatnią rundę skoków spadochronowych, w których spadochroniarze skaczą w strojach z epoki prosto na pole zrzutu spadochroniarzy.

Inaczej łapie się stopa w Polsce, a inaczej za granicą?

Zdecydowanie tak. Oczywiście, to zależy od danego kraju. Dość specyficznie łapało się stopa w Indonezji. Wszyscy mówili mi, że nikt tam tak nie podróżuje. Musiałem im tłumaczyć na czym polega idea podróżowania stopem. W końcu ktoś się nade mną zlitował i napisał kartkę w ich języku, że podróżuję bez pieniędzy i chce się dostać na najwyższy wulkan wyspy – Mount Agung 3031m n.p.m.) Okazało się, że ci wszyscy, którzy mówili, że trudno tam podróżuje się autostopem nie mieli racji. Poznałem tam fantastycznych, przyjaznych ludzi. Tylko raz jeden kierowca się zatrzymał i kiedy uprzedziłem, że podróżuję na stopa, a nie szukam taksówki), odjechał.

Ciekawie podróżowało się też w Norwegii. Moim zdaniem to kraj skrajności. Z jednej strony można podróżować za wielkie pieniądze, bo koszty transportu i życia są spore. Z drugiej strony można też podróżować stopem, a przy okazji poznać fantastycznych ludzi. Mnie zapraszano m.in. na wspólne łowienie ryb czy zbieranie jagód. Było fantastycznie. Numerem jeden, jeśli chodzi o moje zagraniczne wyjazdy były Wyspy Owcze, które okazały się super ciekawym miejscem. Najmilej wspominał autostop z tamtejszym dyrektorem stacji meteorologicznym, który pokazał mi cały ośrodek badawczy. To było niezapomniane przeżycie.

A zdradzisz ile najdłużej czekałeś na podwózkę? No i kiedy udało ci się najszybciej złapać stopa?

Kiedy jeździłem z kolegą po Rosji czekałem kilka godzin. Dwóch facetów ewidentnie nie wzbudzało zaufania (uśmiech). Jeśli chodzi o najkrótsze czekanie, to kilka razy w górskich miejscowościach kierowcy zatrzymywali się zanim w ogóle pomyślałem, że chcę pojechać stopem. Tam jest normalne, że autobusy rzadko jeżdżą i wszyscy chcą cię podwozić. Czasami dłużej niż czekanie trwa tłumaczenie, że nie chce się jechać, tylko przejść…

Wiele osób, które się zatrzymują i zabierają autostopowiczów mówią, że robią to, bo kiedyś też jeździli na stopa. Znasz jakieś inne powody?

Kiedyś jakaś pani opowiadała, że jak mnie zobaczyła, to musiała się zatrzymać. Kilka minut wcześniej cudem uniknęła poważnego wypadku i stwierdziła, że musi się odwdzięczyć i „naprawić” karmę. Kiedyś pewien pan zatrzymał się, bo potrzebował pomocy przy rozładunku auta.

Oczywiście polecasz stopa?

Zdecydowanie tak, poszerza to horyzonty, można poznać fantastycznych ludzi. Niemiłe przygody zdarzają się nader rzadko, przeważnie jest bezpiecznie i bezproblemowo. Trzeba tylko zaufać swojej intuicji. Jeśli czujemy, że coś jest nie tak, to pod byle pretekstem jak najszybciej powinniśmy opuścić auto danego kierowcy.

Jak się zatem przygotować? Co przygotować oprócz uśmiechu i kartki?

Przyda się cierpliwość. Kartka czasami zniechęca, czasami zachęca. Kilka razy zdarzyło się, że ktoś się zatrzymał i mówił, że się zastanawiał czy zatrzymać, bo jechał tylko kawałek dalej. A tymczasem czasem podwiezienie do najbliższej miejscowości ułatwiłoby nam złapanie stopa. dalej. Niektórzy zatem stoją z kartką z napisem „Byle dalej” czy „Do przodu”.

fot. archiwum rozmówcy